piątek, 29 maja 2015

Tagliatelle z melonem i wątróbką w sosie własnym.

Makaron i wątróbka, chyba nie ma ciekawszego połączenia. Sam nie potrafiłem się przekonać do tego, gdy pierwsze raz, lat temu wiele, ktoś mi zaproponował taki właśnie miks. Zakochałem się i robię już teraz na wiele sposobów. Dziś z żółtym melonem, tzw honeydew melon, słodziutkim, soczystym, idealnym substytutem dla popularnie łączonego z wątróbką jabłka.

Czego użyłem?
-makaron tagliatelle
-cebula szalotka posiekana drobno
-melon, obrany, pokrojony w kostkę
-ok 350 gram wątróbki z kurcząt, oczyszczonej i pokrojonej w drobne kostki
-łyżeczka masła
-sól, pieprz
-tymianek
-1i1/2 łyżki octu balsamicznego


Makaron gotujemy na ząb, cedzimy i skrapiamy oliwą; nie płuczemy zimną woda!

Cebulę szklimy na maśle, solimy i pieprzymy, Po chwili dorzucamy melona. Podsmażamy 2-3
minuty, dodajemy octu balsamicznego, redukujemy i wrzucamy wątróbkę, dodajemy tymianku. Smażymy na wysokim ogniu 5-7 minut. Zdejmujemy z ognia.
Dorzucamy makaron, mieszamy, opcjonalnie dodajemy 2-3 łyżki śmietanki 18% oraz posypujemy świeżo startym serem długo-dojrzewającym (również opcjonalnie).

Smaczności!


czwartek, 28 maja 2015

Mało Obiektywna Recenzja - Tu Lis Ma Nore Bistro Ruda Śląska

Jakiś czas temu byliśmy z rodzinką w bardzo ciekawym miejscu. Park Przygód i Atrakcji, bo tak się właśnie nazywa, pozwolił nam zresetować się po ciężkim tygodniu pracy i odpocząć na świeżo skoszonej trawce. Jednak, nie o nim chciałem pisać.

Byliśmy głodni, po zjedzonych rano kanapkach, a na oferowane przez bar parkowy jedzenie nie mieliśmy ochoty. Kilka ruchów na smartfonie i zaleźliśmy restauracje U Mnicha, podjechaliśmy. Niestety nie było nam dane nic zjeść, bo siedząca w rozkroku na głównej sali Pani, nie wiem, czy to menadżerka, czy też właścicielka, z papierosem w ustach, dała nam wyraźnie do zrozumienia, że "jutro" ma komunie, chyba ze trzy w sumie i nie ma czasu się zajmować "zwykłymi z zewnątrz". Niedopuszczalne; wycieczki do Bytomia - Stolarzowic do w/w restauracji odradzam, bo nie wiadomo, czy w ogóle coś Wam się dostanie.

Trochę zniesmaczeni, a w zasadzie zdrowo wkurzeni, postanowiliśmy wrócić do domu i pojechać do naszej pizzerii, o której już trochę wiecie, bo o niej tu pisałem. Jednak po drodze coś mnie tknęło, tak jak na tych animowanych filmach zapaliła się nad mą wielką głową mała żaróweczka i zmieniłem trasę.

W finale dojechaliśmy w końcu do najlepszego bistro w jakim w ostatnich latach byłem.
Pamiętam, że ktoś, kiedyś coś na face booku o tym pisał, a intrygująca nazwa Tu Lis Ma Norę wbija się w pamięć niczym haczyk, którego ciężko wyciągnąć, a wyrwać się nie chce.

Mam Wam tyle do opisania, że nie wiem od czego mam zacząć.

Miejsce bajkowe. Twórczo urządzone z wykorzystaniem wiekowych elementów użyteczności gospodarczej, patrz starych skrzynek - świetny efekt. Na ścianach przezabawne, humorystyczne postery, które do tej pory wywołują uśmiech na mojej twarzy, bo przypomniały mi, że gwara śląska bywa czasem emfatyczna. Nie, nie podam Wam przykładów, musicie tam koniecznie zawitać i na własne oczy się przekonać.

Przywitała nas przesympatyczna Pani, z którą dało się porozmawiać. Zwyczajnie pisząc ciekawa była, twórcza i na poziomie. Doradziła, opowiedziała i z łatwością nawiązała też kontakt z moim bąblem, a on nie dla wszystkich jest tak otwarty.

Ale do sedna.
Zaświadczam całym swym doświadczeniem i każdym kubkiem smakowym, że wszystko, czego tu spróbowaliśmy jest robione metodą home made. To jednak nie wszystko. Kolokwialnie, to było smaczne, a nawet pyszne!

Niestety nie załapaliśmy się na robione na domowej bułce hamburgery, bo wyszły, ale zamówiliśmy sobie kilka rzeczy z karty.
Do wyboru były dwa kremy, brokułowy i selerowy. Postawiłem na selera i nigdy nie jadłem lepszego. Najłatwiejsze dania, nisko-składnikowe, najprościej zepsuć. Wiem, bo sam je robię i krem na ten przykład ze zwykłej marchewki wymaga doświadczenia, by wydobyć smak. Tak samo jest z selerem i szczerze jeszcze się tego nie podjąłem. Nie wiem jak, ale smak selera był tak wyrazisty o intensywnym aromacie, tak jak perfumy robione metodą enfleurage'u; wiem bo oglądałem Pachnidło. Do tego gałązka koperku. Wstyd się przyznać, ale i ją zjadłem.

Z karty stałej zamówiliśmy sobie ciabattę, wybraliśmy "cziken sznita". I tu zatrzymam się tylko na chwilę, bo poza ostrym, wyraźnie czosnkowym sosem czosnkowym (masło maślane, ale właśnie tak miało być; jak spróbujecie to zrozumiecie), który oczywiście był wyjątkowy, dobrze przygotowanym mięsie i odpowiedniej proporcji dodatków, następnym razem zamówię sobie samą ciabattę. Uwierzcie mi, to wystarczy. I nie chodzi o gabaryty tej ogromnej buły, której się można najeść na pół dnia, ona jest kongenialna! Puszystość, chrupkość skórki, dodatkość (wiem, że ma być dodatek, ale się tak rozpędziłem i co by się z autora można było pośmiać, zostawiam) ziół...marzenie!

Do wszystkiego zamówiliśmy sałatkę nicejską; o dziwo jako jedyną (najprawdopodobniej) oryginalnie nazwaną pozycje w menu. A przecież można by było nazwać, na ten przykład "szałot z lazura"*, albo"szałot od żabojada"**. Tak czy siak sałatka bez zastrzeżeń, tak jak lubimy.

Na popitkę domowa lemoniada z pomarańczy. Nie będę już pisać i zachwalać, bo sobie jeszcze pomyślicie, że mi zapłacili za to słodzenie. A ja to wszystko z dobrego serca i zwyczajnie non profit.

Tu Lis Ma Norę to od samego początku, od nazwy zaczynając, kosmicznie oryginalne miejsce. Znalazłem u nich na FB taki bardzo trafnie określający ich tekst, podkradam go śmiało i wstawiam na zakończenie:

"Z pasji do gotowania, z miłości do jedzenia, z gospodarności wyssanej z mlekiem matki...Być może z odrobiną szaleństwa i wariactwa, ale na pewno z ogromną wiarą...
Oto jesteśmy! Jesteśmy i chcemy dzielić się z Wami!
Zaczynamy od zera, ale rośniemy w siłę!"

Robicie to bardzo dobrze!

 




 i Photo z drzwi z toalety:





*szałot, czyli sałatka, a z "lazura" to z lazurowego wybrzeża, bo tam właśnie, jak wiecie (mam nadzieję) leży Nicea
**skojarzenie z żabojadem jest oczywiste, nie?

wtorek, 26 maja 2015

Spaghetti aglio olio z kurczakiem grillowanym w nowej odsłonie


Przyszła mi wczoraj chęć na makaron, ale delikatny, bez ciężkiego sosu, czy mięsa.
W najlepszej w Polsce trattorii La Campana w Krakowie jedliśmy kiedyś z Żoną Mą Linguine alla campagnola, rewelacyjne danie, które było inspiracją do stworzenia mojej wersji tej włoskiej pasty.

Czego nam potrzeba?
-pomidorki cherry
-pierś z kurczaka pokrojona w kostkę
-bazylia drobno posiekana
-parmezan starty łyżka
-oliwa 4 łyżki
-sok z połowy tangelo
-ząbek czosnku zgnieciony
-sól, pieprz
-papryka czerwona słodka
-pełnoziarnisty makaron spaghetti


Makaron gotujemy w osolonej wodzie z łyżką oliwy na ząb.
Mięso wyrabiamy w marynacie z łyżki oliwy z pieprzem, solą, papryką i grillujemy.
Pomidorki kroimy na połówki zalewamy oliwą, sokiem z tangelo, dodajemy bazylię, czosnek, sól, pieprz i mieszamy.
Łączymy z makaronem, dodajemy parmezan i mieszamy.
Na makaronie układamy mięso.


poniedziałek, 25 maja 2015

Hamburgery wołowe z czereśniami w domowej bułce z ketchupem czereśniowym

Trzy posty na jedno danie, nie wiem czy nie przesadziłem, ale wszystkie te trzy główne składowe zasługują na osobny artykuł.
Po kolei, Ci co nie wiedzą, bo przypadkiem tu trafili:
-jak zrobić bułki do hamburgerów tutaj
-jak zrobić ketchup czereśniowy do tej wersji hamburgerów tu

a teraz ruszamy z daniem właściwym!

Czego nam trzeba?
-350 gram zmielonej na Waszych oczach wołowiny, u mnie ligawa
-dwie łyżki bułki tartej
-duża garść posiekanych czereśni
-sól, pieprz, papryka czerwona słodka
-mozzarella w plastry pokrojona
-sałata
-ogórek zielony, ogórek kiszony, pomidor w plastry pokrojone
-por część biała posiekana w wiórki


Bułkę do hamburgerów przekrawamy na pół na górnej połówce układamy ser i obie polówki wkładamy do piekarnika; termoobieg, 180 stopni 5 minut.

Mięso wyrabiamy z czereśniami, bułką tartą i przyprawami. Formujemy 4 duże i grube kotlety. Mocno ubijamy i oklepujemy. Kładziemy na grilla na 4-5 minut z każdej strony. Przekładamy na deskę i dajemy mu odpocząć dwie minutki.

Spodnią część bułki smarujemy solidnie sosem czereśniowym, układamy sałatę, na nią mięso. Na mięso dajemy warzywa, znów łyżeczkę sosu (opcjonalnie tradycyjny ketchup z majonezem w stosunku 1:1, tj. łyżka ketchupu i łyżka majonezu), przykrywamy bułką z serem.

Wcinamy!





Winny sos czereśniowy zwany ketchupem.

Zwany ketchupem. Musiałem to dodać, bo nazwał tak to pewien mistrz z trzema gwiazdkami od którego mam ten przepis. Ogólnie mistrzów się nie poprawia, podobno, jednak ja nie byłbym sobą i trochę namieszałem.

Sos ten zastosowanie ma mieć do hamburgerów, jednak jego słodko-kwaśna nuta, delikatna tekstura o wiele poszerzają horyzonty przeznaczenia.


Jak to zrobić, dla domowych potrzeb bez pasteryzowania?
-1/2 kg czereśni pozbawionych pestek
-2-3 łyżki octu balsamicznego
-szklanka coca-coli
-tymianek świeży
-sól, pieprz
-czerwona cebula, duża posiekana
-masło

Cebulę szklimy na maśle, solimy i pieprzymy, i dorzucamy czereśnie. Czereśni nie siekamy, jak najwięcej soku powinno zostać w rondlu. Po jakiś 15 minutach dodajemy tymianek i ocet balsamiczny, mieszamy i zalewamy colą. Zostawiamy na małym ogniu do momentu, aż płyn się całkowicie zredukuje. Pod koniec, przy zredukowanym soku, zwiększamy ogień i intensywnie mieszając podsmażamy dwie-trzy minuty.
Miksujemy blenderem i przesiewamy przez sito, by nie było grudek.

Gotowe!


Bułki do hamburgerów z sezamem

Podpatrzyłem gdzieś ostatnio całkiem nowy przepis na hamburgery - o nich w kolejnym poście.
Zaczynam od podstawy, czyli o idealnej bułce do hamburgerów będzie.

Jak ją zrobić?
-3i1/2 kubka (tradycyjny) mąki pszennej TYP405
-50 gram drożdży świezych
-3 łyżki masła roztopionego, schłodzonego
-2 jajka
-łyżeczka soli
-kubek wody
-3 łyżki cukru
-4 łyżki mleka
-olej rzepakowy
-sezam

Wodę podgrzewamy do temperatury ok 39 stopni, dodajemy do niej mleko, cukier i rozkruszone drożdże. Łączymy do jednolitej konsystencji, odstawiamy na kwadrans.

Masło łączymy z mąką, solimy, mieszamy dodajemy jedno jajko, mieszamy, dolewamy zaczyn z drożdży i wyrabiamy ciasto. Po około 10 minutach powinno być gotowe - elastyczne, delikatne i odchodzące od dłoni. Formujemy kulę, oklepujemy olejem i pod przykryciem odstawiamy na 1,5h.

Po tym czasie ponownie wyrabiamy, tniemy na 7-8 równych kawałków i formujemy na kształt bułek.
Układamy je na blasze z papierem do pieczenia, przykrywamy ścierką i zostawiamy na 30 minut.

Rozgrzewamy piekarnik funkcja góra - dół do temperatury 200 stopni.
Jajko roztrzepujemy, smarujemy dokładnie bułki i posypujemy solidnie sezamem.
Wkładamy do piekarnika na 15 minut.

Studzimy i działamy z mięsem na hamburgery.





piątek, 22 maja 2015

Lazania z brokułami i indykiem.

Od jakiegoś czasu Żona Ma namawiała mnie na zrobienie zapiekanki makaronowej z brokułami i kurczakiem. E tam myślę, będę jakieś zwykle zapiekanki robił i wymyśliłem sobie lazanię z tymi produktami.

Co i jak? (na dwie rynienki, czyli około 4-6 porcji)
-300 gram mielonego fileta z indyka
-brokuł
-papryka czerwona słodka
-sól, pieprz
-3 ząbki czosnku
-3 duże łyżki startego parmezanu
-cheddar w plastry pokrojony
-śmietana 12%
-śmietanka 18%
-jogurt naturalny
-łyżka oliwy
-cebula posiekana zwykła
-pół cebuli czerwonej posiekanej
-łyżeczka masła klarowanego
-makaron do lazanii
-dwie rynienki aluminiowe do pieczenia wymiarów płatów makaronu

W rondelku na maśle szklimy cebulę, solimy i pieprzymy. Różdżki brokuła gotujemy w osolonej wodzie do miękkości, cedzimy i wrzucamy je do cebuli. Dodajemy parmezan, mieszamy intensywnie. Zalewamy około 120 ml śmietany, 100 ml śmietanki i małym kubkiem jogurtu naturalnego. Mieszamy intensywnie rozdrabniając brokuł. Odstawiamy.

Mięso wyrabiamy z papryką, solą, pieprzem i oliwą. Wrzucamy na mocno rozgrzaną patelnię. Smażymy 4-5 minut.

Do rynienki wkładamy płat makaronu, na niego sos brokułowo - serowy, mięso i plaster cheddara, zamykamy kolejnym płatem makaronu. znów sos i tak dalej, aż do wyczerpania składników. Ostatnią warstwę makaronu przykrywamy szczelnie cheddarem i podlewamy resztką sosu z brokułem.
Zamykamy folią aluminiową, i wkładamy na 40 minut do piekarnika w 200 stopniach, po tym czasie ściągamy folię i zostawiamy w piekarniku do momentu, aż góra się zrumieni (około 5 minut).




środa, 20 maja 2015

Krem z brunatnej ciecierzycy i awokado na bulionie drobiowym

Został mi jakiś litr z zamrożonego wcześniej bulionu, po przygotowaniu fioletowego risotta. Myślę sobie - zrobię na dziś jakąś zupę. Szukam warzyw w lodówce. Pomidory, pieczarki, grzybki, włoszczyzna...eee, znowu, nie. Otwieram szafkę, a tam ciecierzyca brunatna w puszcze. Ok - myślę - działamy!

Czego zatem użyłem?
-puszka ciecierzycy brunatnej
-cebula biała posiekana
-oliwa
-sól, pieprz
-awokado, obrane i w plastry pokrojone
-czosnek ząbek zgnieciony bokiem noża
-bulion około litra
-sok z cytryny około łyżeczki


Bulion doprowadzamy do wrzenia.
Na rozgrzanej łyżce oliwy szklimy cebulę, dorzucamy czosnek. Solimy i pieprzymy. Po chwili dodajemy ciecierzycę przepłukaną. Smażymy kilka minut i dorzucamy awokado. Gdy płyny odparują podlewamy kilkoma łyżkami bulionu. Redukujemy płyn i wszystko wrzucamy do gotujące się bulionu. Zostawiamy na wolnym ogniu około 12-15 minut. Miksujemy blenderem podlewając sokiem z cytryny.

Opcjonalnie podajemy z liściem czosnku niedźwiedziego i kilkoma kroplami oliwy.




wtorek, 19 maja 2015

Risotto z borówkami i wołowiną z czosnkiem niedźwiedzim

Miało być inaczej, nie z tymi owocami i w ogóle nie tak. Cóż, najważniejsze, że efekt końcowy zaskakujący. Smacznie z ulubioną wołowiną, a w dodatku kolor...bajkowy fiolet.
Koniecznie spróbujcie!

Jak zrobić to fioletowe cudo?
-250 gram mielonej na Waszych oczach wołowiny
-garść posiekanego czosnku niedźwiedziego świeżego
-sól, pieprz
-100 gram borówek dużych
-słodki Muskat szklanka
-ok 2 szklanek bulionu drobiowo wołowego
-gałązka lubczyku
-30 gram masła
-dwie płaskie łyżki zmielonego parmezanu
-ryż arborio


Na dobrze rozgrzaną patelnię wrzucamy mięso (bez tłuszczu); solimy, pieprzymy i dodajemy czosnek niedźwiedzi. Smażymy kilka minut. Ściągamy z patelni.

Na tłuszcz po mięsie wrzucamy ryż, gdy stanie się transparentny podlewamy winem. Mieszamy. Gdy odparuje podlewamy bulionem, mieszamy i wrzucamy lubczyk. Czynność powtarzamy do momentu, aż ryż będzie na ząb. W ostatnim etapie dorzucamy borówki, wyciągamy lubczyk i delikatnie mieszamy i gdy płyn odparuje wrzucamy mięso. Mieszamy, ściągamy z ognia. Dodajemy masło posiekane oraz parmezan. Mieszamy do uzyskania kremowej konsystencji.





Sałatka z truskawkami i grzanką z gorgonzolą z winegretem mandarynkowym.

Wróciłem z treningu ostatnio, głodny jak dwa wilki, bo już nie jeden, a nie miałem sprecyzowanej chęci na coś konkretnego. Otwieram lodówkę, patrzę, a tam polskie już truskawki, gorgonzola, sałata i mandarynki w syropie...działam zatem!

Czego użyłem?
-kilka truskawek, umytych i na połówki przekrojonych
-miks sałat: lodowa, rukola, cykoria, strzępiasta
-cebula czerwona w drobne wiórki posiekana
-awokado w drobną kostkę pokrojone
-dwie kromki pieczywa żytniego
-gorgonzola
-plaster cheddara

Komponujemy sałatkę: na sałacie układamy awokado, cebulę i truskawki.
Chleb smarujemy gorgonzolą, dodajemy plaster cheddara, przykrywamy drugą kromką i zapiekamy w opiekaczu. Kroimy na 4 części.

Sos:
-dwie łyżki oliwy
-łyżka syropu z mandarynek
-łyżeczka octu cydrowego
-sól, pieprz
-posiekane świeże oregano

Wszystkie składniki mieszamy intensywnie, polewamy sałatkę.






poniedziałek, 18 maja 2015

Sałatka z pora z gruszką.

Kupiłem Żonie Mej konwalie. To jej ulubione sezonowe kwiatki.
Tak ładne były, że musiały się znaleźć w tle zdjęcia. Porową sałatkę do tego dopisałem.

Czego użyłem?
-por posiekany w drobne krążki
-papryka konserwowa obrana i posiekana w krótkie paski
-ser żółty starty na grubej tarce
-gruszka, obrana i pokrojona w drobną kostkę
-jogurt naturalny dwie łyżki
-majonez (u mnie kielecki), łyżka
-sól, pieprz

Wszystkie składniki łączymy razem, solimy i pieprzymy do smaku.




piątek, 15 maja 2015

Mało obiektywna recenzja - Wino Kawiarnia Pizzeria Adjano

Myślałem, że po latach prób i błędów, i technik doskonalenia w każdej części przygotowywania pizzy, to ja jestem jej ekspertem i robię najlepsze ciasto na pizzę. Przecież wszystko ma znaczenie...przynajmniej tak sobie to tłumaczę. Temperatura mleka do drożdży, użyta mąka, sposób i czas wyrabiania ciasta, a nawet kąt padania i odbicia wiązki światła, czyli w jakim miejscu na nasze wyrabiane ciasto pada słońce. No dobra, z tym ostatnim to Was wkręcam...

Tak czy siak, moje ciasto jest rewelacyjne, ale okazuje się, że może być jeszcze lepsze.
A gdzie takie robią? Ano w lokalnej pizzerii Adjano w Mikołowie. Nie wnikam skąd mają przepis, zazdroszczę na całej linii.

Pizza to jednak nie wszystko, w punkt przygotowane menu rewelacyjna obsługa, taras letni, ogród z placem zabaw dla dzieciaków i przede wszystkim zapach unoszący się z kuchni, sprawiają, że chce się tam być. Być i jeść.
Co prawda, by poczuć się jak we włoskiej trattorii, trzeba zamknąć oczy, bo sam wystój zmierza w kierunku wino-kawiarni, niż typowej włoskiej pizzerii, jednak przecież to jedzenie jest najważniejsze.

Właściciele Adjano nazywają miejsce to Wino - Kawiarnia - Pizzeria. Co za dużo to nie zdrowo sobie zawsze myślę, bo gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść, a i kuchnia to nie szampon 3 w 1.
Jednak im to wychodzi.
Obserwuję to miejsce od dłuższego czasu, jadamy tam z żoną, mój bąbel uwielbia tam kroczyć (nie tylko ze względu na plac zabaw), zabieramy dziadków na niedzielną popołudniową kawę i desery, i kontemplujemy.
To wystarczy.

Wróćmy jednak do pizzy.
Idealne ciasto, tak jak we Włoszech, ale to już mówiłem.
Na smak pizzy i wszystkich innych proponowanych w tym miejscu dań, wpływa przede wszystkim dobór dodatków. Nigdy nie jest przesadzony i zawsze idealnie się komponuje. Nie odnosi się wrażenia, że jadasz przegląd lodówki, jak często bywa w tych pseudo pizzeriach. Wszystko jest w punk.
Nasza ulubiona to quattro fromaggi, niby zwykła, ale tutaj z serem montasino, który tworzy ten niepowtarzalny smak - tego trzeba spróbować! 

Jeżeli lubicie pizzę, a do niej jadacie sałatkę, a wybieracie się w parze na kolację, czy obiad, warto wziąć jedną porcje na dwoje (nawet głodomorom wystarczy, a i niejeden pasibrzuch się naje). Sałatki, poza tym co ustaliliśmy, czyli idealnym doborem składników, mają przepyszny sos winegret, którego składu do końca nie udało mi się rozszyfrować, a nie będę się kompromitować zgadując.

Jak tak czytałem przed opublikowaniem ten teks, sam siebie niemal spoliczkowałem, że zapomniałem nadmienić o Ich zupach. Już nie zamierzam bardziej słodzić - musicie koniecznie spróbować kremu z papryki i pomidorów, a także z zielonego ogórka. Tak samo jak ciasta na pizzę i tego im na całej linii zazdroszczę...no nie po chrześcijańsku!

Ostatnio spotkała nas bardzo miła niespodzianka. Po zjedzonym posiłku, uśmiechnięta jak zawsze Pani kelnerka przyniosła nam rewelacyjne desery "od firmy". Spałaszowaliśmy.
Podstęp? Przecież nie wiedzieli, że będę pisał i tak dobrą recenzję. Ale raz jeszcze dziękujemy!

W krótkim podsumowaniu.
Adjano to fantastyczne miejsce! Pysznie, z magicznymi recepturami, prosto i z wydobytym, tak jak w niewielu tego typu miejscach, smakiem. Możesz przyjść sam, we dwoje, czy zorganizować rodzinne spotkanie z pierwszej - lepszej okazji. Zawsze czysto, zawsze świeżo, zawsze pewnie...eee to nie tak miało być, ale sens oddaje!

Do zobaczenia!


czwartek, 14 maja 2015

Fitness deser z gruszkami i jabłkami pod kruszonką z płatków owsianych i orzechów z nutą waniliową.

Od dobrych duchów dostałem dostawę (masło maślane) świeżych owoców. Nie wiedziałem co z tym zrobić, a zmarnować przecież nie można.  Dodatkowo lato idzie, więc o linie dbać trzeba, co by na plaży morsów nie wystraszyć.

Czego użyłem?
-dwa litry zimnej wody z sokiem z połowy cytryny do obranych owoców
-4 duże gruszki pokrojone w ósemki i na pół
-4 duże jabłka pokrojone w ósemki i na poł
-kilka listków bazylii posiekanej
-dwie łyżki miodu
-1/4 kostki masła
-4 duże garście płatków owsianych pszennych
-1 garść:orzechów laskowych, włoskich, migdałów (zagniecione w moździerzu)
-1 garść słonecznika
-ziarna z 1/2 laski wanilii

Odsączone jabłka i gruszki wrzucamy na patelnię bez tłuszczu, smażymy kilka minut, gdy puszczą sok, dorzucamy bazylię. Odstawiamy.

Masło topimy w rondelku, dorzucamy miód i doprowadzamy do jednolitej konsystencji. Orzechy mieszamy z płatkami i zalewamy masłem z miodem. Mieszamy.

Owoce przekładamy do naczynia do tarty, przykrywamy mieszanką z płatków owsianych, z wierzchu rozrzucamy (opcjonalnie) kawałki gorzkiej czekolady. Wkładamy do piekarnika na 25-30 minut w temperaturze 165 stopni góra-dół.










Krem z pomarańczowych papryk i ciecierzycy z bazylią.

Najlepszym przyjacielem w kuchni jest dla mnie bulion. Dobry bulion, mówiąc kolokwialnie, nie jest zły.
Używam go jako bazę do wielu dań, przede wszystkim do zup, co jest niebywale oczywiste.
Dziś na ekstra bulionie, na kurze, którą dostałem od cioci, a która chodziła sobie wolna po polu (kura, nie ciocia - chociaż i ona wolna po polu czasem hasa), zrobiłem zupę - krem z papryk i ciecierzycy.

Działamy:
-bulion na kurze ze świeżym lubczykiem 2litry
-puszka ciecierzycy
-2 duże papryki pomarańczowe pokrojone w paski
-cebula posiekana
-garść świeżych liści bazylii
-sól, pieprz
-śmietanka 18%
-łyżeczka masła klarowanego

Cebulę szklimy na maśle, dorzucamy posiekaną bazylię. Solimy i pieprzymy.
Dorzucamy paprykę, przesmażamy kilka minut, dorzucamy ciecierzycę i smażymy 3-4 minuty.
Do wrzącego bulionu przekładamy podsmażoną paprykę z ciecierzycą i gotujemy 5-7 minut.
Miksujemy za pomocą blendera, dodajemy łyżkę śmietanki.
Solimy i pieprzymy do smaku.

Podajemy z grzanką.

poniedziałek, 11 maja 2015

Rolada z piersi z indyka nadziewana jajkiem pieczona z lubczykiem.

Czy Wy też tak macie, że lubicie jeść daną potrawę przygotowaną tylko przez, na ten przykład, babcie?
Babcia Żony Mej robi przy różnych świątecznych wydarzeniach, jak ona to nazywa, gniazdka, czyli roladki z piersi indyczej, pieczone w pieczarkach i cebuli.
Inspirowany tym daniem stworzyłem jedną dużą roladę, którą nadziałem pięcioma jajami, a cebulę i pieczarki wykorzystałem również do nadzienia.
Samo mięso piekło się w lubczyku i warzywach....

Czego użyłem?
-filet z indyka
-15 pieczarek drobno posiekanych
-2 cebule drobno posiekane
-5 jaj od kur zielononóżek
-marchewka i pietruszka obrane i pokrojone w grube plastry
-świeży lubczyk
-liść laurowy
-pierz, sól
-por część zielona
-masło klarowane
-sos sojowy

Cebulę wrzucamy na rozgrzane masło. Pieprzymy i solimy, po chwili wrzucamy pieczarki. Smażymy na wysokim ogniu 3-4 minuty. Dodajemy łyżeczkę sosu sojowego, redukujemy płyn.

Filet kładziemy na foli spożywczej. Rozbijamy go delikatnie tłuczkiem do równej grubości.
Smarujemy warstwą pieczarek i cebuli i po szerokości układamy prostopadle jaja. Filet zamykamy za pomocą foli, zwarcie uciskając. Ściągamy folię i delikatnie, szczelnie zawijamy nitką.

Na patelni, którą możemy włożyć do piekarnika, topimy łyżkę masła. Obsmażamy mięso z każdej strony po 2 minuty, solimy i pieprzymy. Dorzucamy marchew, pietruszkę, ziele angielskie, por i lubczyk. Smażymy chwilkę, podlewamy wodą do wysokości 1/3 rolady i doprowadzamy do wrzenia.
Przykrywamy pokrywką i wkładamy do piekarnika na 70 minut w temperaturze 165 stopni.






środa, 6 maja 2015

Tarta z jabłkami i gruszką pod posypką z orzechów i płatków owsianych z sosem czekoladowym.

Tarta; tutaj chyba nie trzeba wiele dopowiadać. Zrobiłem ciasto troszkę inaczej, chciałem, by było bardziej zwarte, więc użyłem całego jajka, a nie tylko żółtka.

Czego użyłem?
-8 dużych jabłek
-2 gruszki
-2,5 kubka mąki TYP 550
-1 kubek cukru
-150 gram masła
-jajko
-woda 2l
-sok z cytryny
-cynamon
-czekolada gorzka 60% kakao
-mleko
-skórka z pomarańczy
-płatki owsiane
-orzechy zgniecione w moździerzu (u mnie włoskie, laskowe)

Jabłka i gruszki obieramy, kroimy w ósemki i zanurzamy w wodzie z sokiem z cytryny.
Mąkę, cukier zagniatamy z zimnym, posiekanym masłem i jajkiem. Zwarte cisto formujemy w walec, owijamy folią spożywczą i wkładamy do lodówki na 20 minut.

Naczynie do tarty smarujemy masłem, z ciasta zostawiamy 1/4, a resztę wałkujemy na pół cm grubość. Przekładamy do tarty, wylepiamy boki; powierzchnię nakłuwamy widelcem, i wkładamy na 12 minut do piekarnika w temperaturze 200 stopni góra - dół.

Wyciągamy z piekarnika i układamy owoce, posypujemy cynamonem i cukrem.



Pozostawioną 1/4 cześć ciasta rozkruszamy i łączymy z garścią płatków owsianych z dwiema garściami orzechów. Rozkruszamy na powierzchni jabłek.
Wkładamy do piekarnika na 25-30 minut w 180 stopniach.

Tabliczkę czekolady topimy z kilkoma łyżkami mleka, dodajemy skórkę z pomarańczy, gdy zacznie tężeć podlewamy wystudzone ciasto.

Nie zdążyłem zrobić zdjęcia kawałka...tak szybko została zmieciona przez znajomych w majówkę.




wtorek, 5 maja 2015

Placki ziemniaczane z delikatnym gulaszem indyczym w sosie paprykowo - śmietanowym.

Wierzcie, lub nie, ale opisywane poniżej placki ziemniaczane robiłem pierwszy raz w życiu. Jakoś nigdy się nie złożyło. Jak przyszła ochota na placki, robiła je zawsze żona, a że tym razem nie było jej obok, a tak w ogóle to ona napomknęła coś o chęci na placki, to postanowiłem je zrobić.

I jak do tego doszło?
Placki ziemniaczane:
-6 dużych ziemniaków, startych na drobnej tarce
-2 duże cebule, obrane i również starte
-duża łyżka jogurtu naturalnego
-3 łyżki maki pszennej TYP550
-olej rzepakowy łyżka + do smażenia
-sól, pieprz
-dwa jajka

Ziemniaki cedzimy na sicie, sok odstawiamy na chwilkę. Jajka roztrzepujemy, dodajemy do nich mąki i mieszamy do jednolitej konsystencji. Ciasto jajeczne łączymy z ziemniakami, cebula i łyżeczką oleju rzepakowego. Sok po odcedzeniu ziemniaków delikatnie wylewamy; na dnie powinna zostać skrobia z ziemniaków. Dodajemy ją do naszego ciasta. Mieszamy i doprawiamy solą i pieprzem. Dodajemy jogurt naturalny, mieszamy.

Patelnię smarujemy olejem, rozgrzewamy i kładziemy kleksy z jednej łyżki ciasta, układając do jednolitego kształtu. Smażymy na rumiano z każdej strony

Gulasz.
-cebula czerwona i zwykła, posiekana
-pieczarki posiekane
-papryka zielona i czerwona, obrana i posiekana
-śmietanka 30%
-sos sojowy
-filet z indyka, pokrojony w kostkę
-czosnek niedźwiedzi
-masło klarowane

Cebulę smażymy na maśle, dorzucamy mięso, solimy, pieprzymy i dodajemy czosnku niedźwiedziego. Podsmażamy, dodajemy paprykę i pieczarki oraz łyżkę sosu sojowego. Przykrywamy i dusimy do miękkości mięsa. Odkładamy pokrywkę i redukujemy sos. Podlewamy kilkoma łyżkami śmietanki i podsmażamy do zgęstnienia.

Podajemy według uznania.





Biała fasolka z cielęcymi kiełbaskami w sosie pomidorowym z grzankami czosnkowymi.

Długi jednak krótki w tym roku weekend majowy za nami. Wracamy do rzeczywistości i pracy, a przy okazji trzeba nadrobić publikację przepisów w ten czas zrobionych.
Zaczynamy od czegoś, co robiłem w ubiegły piątek. Obiad w 20 minut.

Czego nam potrzeba?
-kiełbasa; u mnie cielęce kiełbaski
-biała fasolka w puszce w pomidorach
-cukinia w kostkę pokrojona ze skórą
-por cześć biała
-pieczarki w plasterki posiekane
-papryka czerwona obrana i posiekana w plasterki
-masło klarowane
-pieprz, sól
-sos sojowy

Na rozgrzanym maśle szklimy posiekanego pora, dorzucamy pieczarki i przesmażamy. Dodajemy łyżeczkę sosu sojowego. Dorzucamy paprykę i cukinie. Przesmażamy chwilkę i zalewamy fasolką z sosem pomidorowym, wrzucamy kiełbasę i gotujemy na wolnym ogniu kilka minut do zgęstnienia sosu. Przyprawiamy do smaku solą i pieprzem.

Pieczywo podgrzewamy w opiekaczu i nacieramy obranym ząbkiem czosnku.