czwartek, 25 grudnia 2014

Makówki staro-wielkopolskie z przepisu mej kochanej babci.

Pamiętam ten zapach.
Każda wigilia była magiczna, bardzo ciepła, niezależnie od mrozu na dworze.
Ta aura.
Dziś, pomimo najszczerszych starań, czegoś brakuje. Bo jej nie ma.
Babcia była dla mnie wszystkim i to dzięki niej gotuje; to jej widok krzątającej się po kuchni zapalił to coś we mnie. Dlatego dziś, coś bez czego, nie wyobrażam sobie świąt - makówki.
Raz jeden w roku; w żaden inny dzień.
Jak byłem mały, to smak już od października za mną chodził. Proste danie z tradycjami. 

W mojej rodzinie od 6 pokoleń tak się przyrządza:
-pół kg maku sparzonego wrzątkiem, mielimy ręcznie (tradycyjnie)
-mleko
-bakalie; w podstawie tylko rodzynki. Używam: migdałów, orzechów włoskich, kokosu, rodzynek, orzechów laskowych
-4 do 5 dużych bułek pszennych, kupionych na minimum jeden dzień przed przygotowaniem
-cukier wg uznania

Bułki kroimy na małe kawałki, zalewamy gorącym mlekiem. Dodajemy mak i dosypujemy wszystkich bakalii. Posypujemy cukrem. Mieszamy.
Gotowe.

Odstawiamy i co ważne nie przykrywamy. Lata temu sobie przykryłem i mi się wszystko sparzyło. Makówki są na mleku, więc przechowujemy w lodówce.

Smacznego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz