Wczorajsza niedziela upłynęła pod wersami piosenki Kory "leniwa niedziela, upalna niedziela".
W chwili jednej, naszło mnie coś na słodkie, ale nie za słodkie...takie... ach zobaczcie co z tego wyszło.
Przepis jest w 100% autorski, co do doboru składników, ich proporcji, długości pieczenia.
Wyszło pysznie, połowa zniknęła w momencie...aż nam języki poparzyło.
Czego użyłem:
-100 gram masła twardego, posiekanego
-100 gram cukru pudru przesianego
-320 gram mąki orkiszowej przesianej
-proszek do pieczenia, na czubku łyżeczki
-jajko duże
-wiśnie w żelu; opcjonalnie konfitura wiśniowa
-kilka kropel oleju rzepakowego
Cukier zagniatamy z masłem, dodajemy połowę mąki, dodajemy jajko. Zagniatamy. Dodajemy proszek do pieczenia.
Sukcesywnie dodajemy mąki do momentu, aż ciasto się połączy i nie będzie się przyklejało do palców. Tworzymy kulę, oklepujemy ją olejem i wkładamy do zamrażarki na 15 minut.
Po wyciągnięciu z zamrażarki, ciasto dzielimy na pół. Wkładamy do foli spożywczej i rozwałkowujemy na grubość 5-7 mm.Wykrawamy okręgi; ja użyłem kieliszka do jajka.
Dwa kółka zlepiamy jednym bokiem razem, do środka dajemy łyżeczkę nadzienia i zlepiamy zostawiając centymetrowy kawałek niezamknięty.
Ciasteczka układamy na papierze do pieczenia, wkładamy na 17 minut do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Po wyjęciu posypujemy cukrem pudrem.
to zlepek dwóch słów Bar i Repas, czyli barowy i posiłek. Skąd się to wzięło? Odpowiedź w pilocie bloga. Znajdziecie tu przepisy dla każdego, od małego brzdąca, po bardziej wymagające podniebienie. Zapraszam do lektury mojej książki...
poniedziałek, 17 sierpnia 2015
Spaghetti z borowikami w sosie śmietanowym z szafranem i oregano.
Jak ja tęskniłem do gotowania!
Cały lipiec i sierpień spędziłem na leniuchowaniu. Nie gotowałem praktycznie w ogóle, a śledziłem, smakowałem i inspirowałem się i czas w końcu zacząć siekać, ciąć, dusić i jeść!
Zaczynamy od spaghetti z borowikami.
Czego nam będzie potrzeba?
-suszone borowiki; zalane wrzątkiem (około szklaki); wywaru nie wylewamy
-ok 100 gram makaronu na osobę, gotujemy al dente
-sól, pieprz
-cebula posiekana drobno
-śmietanka 18%
-świeże liście oregano, około łyżeczki
-szczypta szafranu
-połówka piersi z kurczaka drobno posiekana (opcjonalnie)
-papryka słodka szczypta
-łyżeczka kopiasta parmezanu
-masło; łyżeczka
-oliwa; dwie łyżki
Masło rozgrzewamy z oliwą.
Wrzucamy cebulę. Po chwili dorzucamy odsączone i drobno posiekane borowiki.
Podsmażamy na wolnym ogniu 5-7 minut. Podlewamy kilkoma łyżkami wywaru z grzybów i podduszamy. Solimy, pieprzymy i dodajemy oregano.
Czynność powtarzamy do momentu, aż grzyby będą miękkie.
Kurczaka przyprawiamy solą, papryką i pieprzem. Grillujemy i odstawiamy.
Kurczaka łączymy z grzybami, po minucie dodajemy śmietanki (4-5 łyżek), przyprawiamy szczyptą szafranu.
Odcedzony makaron dorzucamy do patelni, podsypujemy parmezanem, podsmażamy dwie minuty mieszając.
Smaczności!
Cały lipiec i sierpień spędziłem na leniuchowaniu. Nie gotowałem praktycznie w ogóle, a śledziłem, smakowałem i inspirowałem się i czas w końcu zacząć siekać, ciąć, dusić i jeść!
Zaczynamy od spaghetti z borowikami.
Czego nam będzie potrzeba?
-suszone borowiki; zalane wrzątkiem (około szklaki); wywaru nie wylewamy
-ok 100 gram makaronu na osobę, gotujemy al dente
-sól, pieprz
-cebula posiekana drobno
-śmietanka 18%
-świeże liście oregano, około łyżeczki
-szczypta szafranu
-połówka piersi z kurczaka drobno posiekana (opcjonalnie)
-papryka słodka szczypta
-łyżeczka kopiasta parmezanu
-masło; łyżeczka
-oliwa; dwie łyżki
Masło rozgrzewamy z oliwą.
Wrzucamy cebulę. Po chwili dorzucamy odsączone i drobno posiekane borowiki.
Podsmażamy na wolnym ogniu 5-7 minut. Podlewamy kilkoma łyżkami wywaru z grzybów i podduszamy. Solimy, pieprzymy i dodajemy oregano.
Czynność powtarzamy do momentu, aż grzyby będą miękkie.
Kurczaka przyprawiamy solą, papryką i pieprzem. Grillujemy i odstawiamy.
Kurczaka łączymy z grzybami, po minucie dodajemy śmietanki (4-5 łyżek), przyprawiamy szczyptą szafranu.
Odcedzony makaron dorzucamy do patelni, podsypujemy parmezanem, podsmażamy dwie minuty mieszając.
Smaczności!
piątek, 3 lipca 2015
Placuszki z kaszy manny z sosem pomarańczowo - kakaowym
Mój urwis uwielbia wszelkiej maści placuszki. Przynajmniej on tak twierdzi. Wydaje mi się jednak, że kluczem do tych "ulubionych pyszności" są dodatki, które przygotowuje do nich.
Tym razem do tradycyjnych placuszków przygotowałem sos pomarańczowo - kakaowy i serek śmietankowy z wanilią i lentinkami.
Czego użyłem?
Do placuszków:
-1/2 szklanki semoliny (kasza manna)
-jajko
-łyżeczka cukru pudru
-mleko 1/4 szklanki
-1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
-mała szczypta soli
-łyżeczka oleju rzepakowego
-olej do posmarowania patelni
Wszystkie składniki mieszamy razem trzepaczką do jednolitej masy. Smażymy do zrumienienia na patelni z każdej strony.
Sos pomarańczowo - kakaowy:
-filetowana pomarańcza z sokiem
-dwie łyżki kakao
-trzy łyżki cukru pudru
-pół łyżeczki masła
-śmietanka 18% dwie-trzy łyżki
Pomarańcze filetujemy nad miską i przekładamy kawałki wraz z sokiem do rondelka z rozpuszczonym masłem. Podsmażamy do zredukowania soku. Dodajemy cukier puder i kakao intensywnie mieszając. Gdy składniki się połączą ściągamy z ognia i dolewamy śmietanki, mieszamy do połączenia.
Serek waniliowy:
-serek homogenizowany naturalny
-ziarna z 1/3 laski wanili
-łyżka cukru pudru
-troszkę startej skórki pomarańczy, lub cytryny
Wszystkie składniki miksujemy na puszystą masę, posypujemy opcjonalnie lentinkami.
Tym razem do tradycyjnych placuszków przygotowałem sos pomarańczowo - kakaowy i serek śmietankowy z wanilią i lentinkami.
Czego użyłem?
Do placuszków:
-1/2 szklanki semoliny (kasza manna)
-jajko
-łyżeczka cukru pudru
-mleko 1/4 szklanki
-1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
-mała szczypta soli
-łyżeczka oleju rzepakowego
-olej do posmarowania patelni
Wszystkie składniki mieszamy razem trzepaczką do jednolitej masy. Smażymy do zrumienienia na patelni z każdej strony.
Sos pomarańczowo - kakaowy:
-filetowana pomarańcza z sokiem
-dwie łyżki kakao
-trzy łyżki cukru pudru
-pół łyżeczki masła
-śmietanka 18% dwie-trzy łyżki
Pomarańcze filetujemy nad miską i przekładamy kawałki wraz z sokiem do rondelka z rozpuszczonym masłem. Podsmażamy do zredukowania soku. Dodajemy cukier puder i kakao intensywnie mieszając. Gdy składniki się połączą ściągamy z ognia i dolewamy śmietanki, mieszamy do połączenia.
Serek waniliowy:
-serek homogenizowany naturalny
-ziarna z 1/3 laski wanili
-łyżka cukru pudru
-troszkę startej skórki pomarańczy, lub cytryny
Wszystkie składniki miksujemy na puszystą masę, posypujemy opcjonalnie lentinkami.
Tymiankowe risotto z bobem i grillowanym kurczakiem.
Uwielbiam bób.
Ostatnio robiłem puree z niego, ale i tak najbardziej lubię go jeść ugotowanego w lekko solonej wodzie.
Wpadłem na pomysł, że może by tak zrobić risotto z nim.
Wyszło idealnie.
Czego nam potrzeba?
-ryż arborio 150-250 gram
-bulion wołowy około 1l
-ugotowany na ząb i obrany bób około 350 gram
-tymianek świeży, posiekany, mała garść
-wino półsłodkie, białe, około szklanki
-cebula posiekana
-łyżka oliwy
-dwie łyżki masła
-parmezan starty
-filet z kurczaka nierozbity, pokrojony jak do carpaccia
-przyprawy do kurczaka utarte w moździerzu, po szczypcie: gorczycy, kolendry, pieprzu cayenne, cząbru oraz dwie szczypty soli i ząbek czosnku wymieszane z łyżką oliwy
Cebulę szklimy na rozgrzanej oliwie z masłem (łyżka), solimy i pieprzymy. Dorzucamy ryż i podsmażamy. Gdy ryż stanie się transparenty dodajemy tymianek, mieszamy i podlewamy winem, gdy odparuje podlewamy częścią bulionu, tak by przykrył ryż. Mieszamy co chwilę. Gdy odparuje znów podlewamy i mieszamy. Gdy ryż dojdzie "na ząb" dorzucamy bób mieszamy delikatnie, do całkowitego zredukowania płynów.
Ściągamy z ognia, dodajemy masło i parmezan, i mieszamy.
Patelnię grillową rozgrzewamy, mięso smarujemy mieszanką przygotowaną w moździerzu.
Grillujemy po 3 minuty z każdej strony.
Smaczności!
Ostatnio robiłem puree z niego, ale i tak najbardziej lubię go jeść ugotowanego w lekko solonej wodzie.
Wpadłem na pomysł, że może by tak zrobić risotto z nim.
Wyszło idealnie.
Czego nam potrzeba?
-ryż arborio 150-250 gram
-bulion wołowy około 1l
-ugotowany na ząb i obrany bób około 350 gram
-tymianek świeży, posiekany, mała garść
-wino półsłodkie, białe, około szklanki
-cebula posiekana
-łyżka oliwy
-dwie łyżki masła
-parmezan starty
-filet z kurczaka nierozbity, pokrojony jak do carpaccia
-przyprawy do kurczaka utarte w moździerzu, po szczypcie: gorczycy, kolendry, pieprzu cayenne, cząbru oraz dwie szczypty soli i ząbek czosnku wymieszane z łyżką oliwy
Cebulę szklimy na rozgrzanej oliwie z masłem (łyżka), solimy i pieprzymy. Dorzucamy ryż i podsmażamy. Gdy ryż stanie się transparenty dodajemy tymianek, mieszamy i podlewamy winem, gdy odparuje podlewamy częścią bulionu, tak by przykrył ryż. Mieszamy co chwilę. Gdy odparuje znów podlewamy i mieszamy. Gdy ryż dojdzie "na ząb" dorzucamy bób mieszamy delikatnie, do całkowitego zredukowania płynów.
Ściągamy z ognia, dodajemy masło i parmezan, i mieszamy.
Patelnię grillową rozgrzewamy, mięso smarujemy mieszanką przygotowaną w moździerzu.
Grillujemy po 3 minuty z każdej strony.
Smaczności!
poniedziałek, 22 czerwca 2015
Grillowana kaszanka w kapuście i cebuli z okraszonymi ziemniakami.
Kaszanka nie wymaga słów wstępu.
Posiadałem z zasobów wiejskich od babci z ostatniego świniobicia solidny kawałek.
To zrobiłem...
Czego potrzeba?
-około 150 gram kaszanki na porcję
-około 100 gram kiszonej kapusty na porcję
-wiórki cebuli
-sól, pieprz cayenne
-łyżeczka oleju rzepakowego na porcję
-ziemniaki ugotowane
-koperek
-śmietana 12%
-sól, pieprz
Kaszankę umieszczamy w foli aluminiowej, przykrywamy ją z każdej strony grubą warstwą kapusty kiszonej, na górze układamy wiórki cebuli. Dodajemy sól i pieprz i skrapiamy olejem.
Zamykamy szczelnie w foli i wkładamy do piekarnika funkcja grill + termoobieg na najwyższym szczeblu na 30 minut w temperaturze 180 stopni.
Łyżeczkę płaską masła topimy w rondelku, dodajemy posiekany koperek, solimy i pieprzymy do smaku, dodajemy dwie łyżki śmietany, przesmażamy minutę. Okraszamy ziemniaki.
Smacznego!
Posiadałem z zasobów wiejskich od babci z ostatniego świniobicia solidny kawałek.
To zrobiłem...
Czego potrzeba?
-około 150 gram kaszanki na porcję
-około 100 gram kiszonej kapusty na porcję
-wiórki cebuli
-sól, pieprz cayenne
-łyżeczka oleju rzepakowego na porcję
-ziemniaki ugotowane
-koperek
-śmietana 12%
-sól, pieprz
Kaszankę umieszczamy w foli aluminiowej, przykrywamy ją z każdej strony grubą warstwą kapusty kiszonej, na górze układamy wiórki cebuli. Dodajemy sól i pieprz i skrapiamy olejem.
Zamykamy szczelnie w foli i wkładamy do piekarnika funkcja grill + termoobieg na najwyższym szczeblu na 30 minut w temperaturze 180 stopni.
Łyżeczkę płaską masła topimy w rondelku, dodajemy posiekany koperek, solimy i pieprzymy do smaku, dodajemy dwie łyżki śmietany, przesmażamy minutę. Okraszamy ziemniaki.
Smacznego!
Migdałowe muffiny z truskawkami kakaowym marcepanem i truskawkową bitą śmietaną.
W ubiegłą sobotę zaprosiliśmy dziadków na obiad. Musiałem, albo i też nie, ale jednak przygotowałem szybki deser. W pierwotnej wersji miało być coś innego, ale Bąbel nasz wymyślił sobie, że zjadłby muffina; spełniłem jego zachciankę.
Jakie składniki będą potrzebne na 10 muffinów?
-10 truskawek na połówki przekrojone
-1 i 3/4 kubka (tradycyjny do kawy) mąki TYP420
-180 gram jogurtu naturalnego
-90 gram oleju rzepakowego
-łyżeczka likieru migdałowego
-5 jaj
-kubek cukru pudru
-łyżeczka proszku do pieczenia
-łyżeczka sody
-szczypta soli
-kawałki marcepanu z kakaem
-220 ml śmietany 36%
-garść truskawek
-łyżka kopiasta cukru pudru
-żelatyna
Jajka rozbijamy mikserem, dodajemy olej i jogurt naturalny oraz likier migdałowy, łączymy w jedno.
Mąkę, cukier, proszek i sodę mieszamy widelcem, łączymy z masą jajeczną. Mieszamy łyżką, możemy pozostawić grudki.
Kokilki wykładamy papilotkami. Dajemy do każdej łyżkę ciasta, na ciasto połówki truskawki, na nie znów łyżkę ciasta. Na wierzchu układamy kawałki marcepanu.
Wkładamy do piekarnika w 180 stopniach, funkcja góra-dół na 20 minut. Studzimy.
Śmietanę ubijamy około 12 minut mikserem ze szczyptą soli. Dodajemy łyżkę kopiastą cukru pudru
Żelatynę rozpuszczamy w łyżce wrzątku, łączymy mikserem z ubitą śmietaną. Dodajemy garść posiekanych truskawek i ubijamy mikserem. Chłodzimy w lodówce.
Śmietanę za pomocą rękawa cukierniczego i wybranej końcówki umieszczamy na wierzchu ciasta, dekorujemy kawałkami truskawek.
Marcepan kakaowy:
-200 gram migdałów zmielonych
-180 gram cukru pudru
-łyżeczka likieru migdałowego
-łyżka kakao.
Wszystkie składniki zagniatamy do jednolitej masy, zamykamy szczelnie w formie walca w folii spożywczej, przechowujemy w lodówce.
Smaczności!
Ryżowa sałatka z indykiem i nektarynką.
Jak to w weekend, ugotowałem gar bulionu, który ma być bazą do różnych dań. Tym razem jednym ze składowych były ogromniaste skrzydła indycze. Powtarzając się, ale w myśl zasady, że nic się nie powinno w kuchni marnować zrobiłem na tych skrzydłach sałatkę.
Czego potrzeba?
-mięso ze skrzydeł indyczych gotowanych, pokrojone drobno
-obrana i pokrojona w małą kostkę nektarynka
-woreczek ryżu naturalnego
-sól, pieprz
-pół puszki fasoli czerwonej
-dwa ogórki kiszone obrane, pokrojone w kostkę
-pół puszki kukurydzy
-kilka łyżek żółtego ementalera pokrojonego w kostkę
-łyżka majonezu
Wszystkie składniki poza ryżem i majonezem łączymy razem i mieszamy; solimy i pieprzymy. Po ugotowaniu ryżu w osolonej wodzie z łyżką oleju rzepakowego, cedzimy go i studzimy, łączymy ze składnikami na sałatkę, dodajemy majonezu. Gotowe.
Czego potrzeba?
-mięso ze skrzydeł indyczych gotowanych, pokrojone drobno
-obrana i pokrojona w małą kostkę nektarynka
-woreczek ryżu naturalnego
-sól, pieprz
-pół puszki fasoli czerwonej
-dwa ogórki kiszone obrane, pokrojone w kostkę
-pół puszki kukurydzy
-kilka łyżek żółtego ementalera pokrojonego w kostkę
-łyżka majonezu
Wszystkie składniki poza ryżem i majonezem łączymy razem i mieszamy; solimy i pieprzymy. Po ugotowaniu ryżu w osolonej wodzie z łyżką oleju rzepakowego, cedzimy go i studzimy, łączymy ze składnikami na sałatkę, dodajemy majonezu. Gotowe.
Rolada z indyka z wątróbką i jajkiem z puree z bobu z sezamem.
Sobotę spędziłem tak jak lubię - pracowicie. Może to nie do końca właściwe określenie, na spędzanie czasu na tym co się lubi - gotowaniu, ale faktem jest, że kilka godzin spędzonych na przygotowywaniu różnych dań i deserów trochę wysiłku kosztowało. Uwielbiam to.
Na pierwszym planie niedzielny posiłek - rolada z indyka.
Jak ją przygotować?
Farsz:
-300 gram wątróbki z kurcząt
-suszone borowiki, namoczone, odsączone i posiekane
-gruszka pokrojona w kostkę, obrana
-tymianek posiekany świeży
-sól, pieprz
-cebula posiekana drobno
-masło
-pół szklanki białego muscatu półsłodkiego
Na rozgrzanym maśle szklimy cebulę, solimy i pieprzymy, podlewamy winem. Gdy odparuje wrzucamy grzyby, przesmażamy około 7 minut, wrzucamy gruszkę i po chwili dodajemy wątróbkę. Solimy, pieprzymy i dodajemy tymianku. Przesmażamy kilka minut. Odstawiamy do wystudzenia.
Mięso:
-płat filetu z indyka, rozbijamy do mniej więcej kształtu prostokąta
-sól, pieprz
-por, liście
-dwa ząbki czosnku w łupinach zgniecione bokiem noża
-gruszka w plastry pokrojona
-marchewka pokrojona na kilka kawałków
-gałązki rozmarynu
-kilka pieczarek przekrojonych wzdłuż na ćwiartki
-szklanka bulionu drobiowego
-3 jajka
Rozbite mięso smarujemy farszem z wątróbki, wykładamy jajka. Za pomocą sznurków zawijamy roladę.
Na dnie rondla układamy liście poru, na nich umieszczamy mięso. Solimy je z góry i pieprzymy cayenne. Dodajemy do rondla wszystkie w/w składniki. Podlewamy bulionem i wkładamy do piekarnika pod przykryciem na 60 minut w temperaturze 180 stopni w funkcji góra - dół. Po tym czasie ściągamy pokrywę i podlewając co jakiś czas mięso z góry wytworzonym sosem trzymamy jeszcze około 30 minut w piekarniku.
Puree z bobu:
-1kg bobu ugotowanego w osolonej wodzie, obranego z łupin
-1/4 szklanki bulionu
-sezam uprażony około 2 łyżek
-łyżka masła
-kilka kropel soku z cytryny
-sól, pieprz
Obrany bób podgrzewamy z bulionem, cedzimy na sicie, dodajemy masło, sok z cytryny i sezam. Miksujemy za pomocom blendera. Solimy i pieprzymy do smaku.
Na pierwszym planie niedzielny posiłek - rolada z indyka.
Jak ją przygotować?
Farsz:
-300 gram wątróbki z kurcząt
-suszone borowiki, namoczone, odsączone i posiekane
-gruszka pokrojona w kostkę, obrana
-tymianek posiekany świeży
-sól, pieprz
-cebula posiekana drobno
-masło
-pół szklanki białego muscatu półsłodkiego
Na rozgrzanym maśle szklimy cebulę, solimy i pieprzymy, podlewamy winem. Gdy odparuje wrzucamy grzyby, przesmażamy około 7 minut, wrzucamy gruszkę i po chwili dodajemy wątróbkę. Solimy, pieprzymy i dodajemy tymianku. Przesmażamy kilka minut. Odstawiamy do wystudzenia.
Mięso:
-płat filetu z indyka, rozbijamy do mniej więcej kształtu prostokąta
-sól, pieprz
-por, liście
-dwa ząbki czosnku w łupinach zgniecione bokiem noża
-gruszka w plastry pokrojona
-marchewka pokrojona na kilka kawałków
-gałązki rozmarynu
-kilka pieczarek przekrojonych wzdłuż na ćwiartki
-szklanka bulionu drobiowego
-3 jajka
Rozbite mięso smarujemy farszem z wątróbki, wykładamy jajka. Za pomocą sznurków zawijamy roladę.
Na dnie rondla układamy liście poru, na nich umieszczamy mięso. Solimy je z góry i pieprzymy cayenne. Dodajemy do rondla wszystkie w/w składniki. Podlewamy bulionem i wkładamy do piekarnika pod przykryciem na 60 minut w temperaturze 180 stopni w funkcji góra - dół. Po tym czasie ściągamy pokrywę i podlewając co jakiś czas mięso z góry wytworzonym sosem trzymamy jeszcze około 30 minut w piekarniku.
Puree z bobu:
-1kg bobu ugotowanego w osolonej wodzie, obranego z łupin
-1/4 szklanki bulionu
-sezam uprażony około 2 łyżek
-łyżka masła
-kilka kropel soku z cytryny
-sól, pieprz
Obrany bób podgrzewamy z bulionem, cedzimy na sicie, dodajemy masło, sok z cytryny i sezam. Miksujemy za pomocom blendera. Solimy i pieprzymy do smaku.
czwartek, 18 czerwca 2015
Ucierane ciasto z rabarbarem truskawkami i marcepanową nutą.
Tak to już ze mną jest, podobno mam to w genach, że nie jestem w stanie usiedzieć na miejscu. Dla mnie dzień wolny musi być wypełniony ruchem, zadaniami i zwyczajnie musi się coś dziać. Dziś miałem pierwsze od jakiegoś czasu wolne popołudnie i oczywiście nie mogłem zwyczajnie odpocząć. Wszystkiego dopełniła wizyta rodziców, którzy jak zwykle nie pytając, czy aby przypadkiem nie mamy w lodówce truskawek, czy innych smakołyków, przywieźli ze sobą górę wałówy.
I w ten sposób, głęboko sięgając w zakamarki mojej szarej istoty, wygrzebałem przepis mej babci na ucierane ciasto.
Sami sobie odpowiedzcie na pytanie, czy zmodyfikowałem...
Czego potrzebujemy?
-200 gram masła
-150 gram cukru pudru
-5 jajek
-230 gram mąki TYP450
-1i1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
-150 gram marcepanu
-truskawki bez szypułek na połówki przekrojone
-obrany rabarbar pokrojony w kostkę
-kruszonka
Kruszonka
-85 gram masła
-140 gram mąki TYP550
-120 gram cukru pudru
Masło topimy w rondlu z cukrem pudrem, mieszamy i łączymy w jedno. Dodajemy mąkę, widelcem mieszamy do konsystencji kruszonki. Studzimy.
Marcepan.
Marcepan miałem swój, został mi po torcie jaki robiłem synkowi na piąte urodziny. Porcję robię z:
-200 gram zmielonych migdałów
-180 gramów cukru pudru
-łyżeczki gorącej wody
-łyżeczki whisky, koniaku, lub kilku kropel olejku migdałowego
Wszystkie składniki zagniatamy do jednej masy, zamykamy szczelnie w foli spożywczej i przechowujemy w lodówce.
Ciasto.
Masło ubijamy na najwyższych obrotach około 7 minut, dodajemy cukier puder i dalej ubijamy około 5 minut do białej, puszystej masy, Dodajemy dwa jajka, miksujemy 2-3 minuty, znów dodajemy dwa jajka, miksujemy. Dodajemy ostatnie jajko i miksujemy jeszcze około 4 minut. Do masy dodajemy przesianą mąkę z proszkiem do pieczenia. Mieszamy mikserem na wolnych obrotach do połączenia w jedno.
Tortownicę 28cm smarujemy masłem i posypujemy bułką tartą, przekładamy masę. Układamy z odstępami około 0,5 cm kostki rabarbaru, na nim umieszczamy posiekany marcepan. Na górę wykładamy szczelnie truskawki. Posypujemy je kruszonką.
Wkładamy do piekarnika na 53-55 minut w temperaturze 180 stopni, funkcja góra-dół. Wyłączamy piekarnik i zostawiamy w nim tortownicę jeszcze na 5 minut.
Po wyciągnięciu ciasta posypujemy je cukrem pudrem. Kroimy po wystudzeniu.
I w ten sposób, głęboko sięgając w zakamarki mojej szarej istoty, wygrzebałem przepis mej babci na ucierane ciasto.
Sami sobie odpowiedzcie na pytanie, czy zmodyfikowałem...
Czego potrzebujemy?
-200 gram masła
-150 gram cukru pudru
-5 jajek
-230 gram mąki TYP450
-1i1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
-150 gram marcepanu
-truskawki bez szypułek na połówki przekrojone
-obrany rabarbar pokrojony w kostkę
-kruszonka
Kruszonka
-85 gram masła
-140 gram mąki TYP550
-120 gram cukru pudru
Masło topimy w rondlu z cukrem pudrem, mieszamy i łączymy w jedno. Dodajemy mąkę, widelcem mieszamy do konsystencji kruszonki. Studzimy.
Marcepan.
Marcepan miałem swój, został mi po torcie jaki robiłem synkowi na piąte urodziny. Porcję robię z:
-200 gram zmielonych migdałów
-180 gramów cukru pudru
-łyżeczki gorącej wody
-łyżeczki whisky, koniaku, lub kilku kropel olejku migdałowego
Wszystkie składniki zagniatamy do jednej masy, zamykamy szczelnie w foli spożywczej i przechowujemy w lodówce.
Ciasto.
Masło ubijamy na najwyższych obrotach około 7 minut, dodajemy cukier puder i dalej ubijamy około 5 minut do białej, puszystej masy, Dodajemy dwa jajka, miksujemy 2-3 minuty, znów dodajemy dwa jajka, miksujemy. Dodajemy ostatnie jajko i miksujemy jeszcze około 4 minut. Do masy dodajemy przesianą mąkę z proszkiem do pieczenia. Mieszamy mikserem na wolnych obrotach do połączenia w jedno.
Tortownicę 28cm smarujemy masłem i posypujemy bułką tartą, przekładamy masę. Układamy z odstępami około 0,5 cm kostki rabarbaru, na nim umieszczamy posiekany marcepan. Na górę wykładamy szczelnie truskawki. Posypujemy je kruszonką.
Wkładamy do piekarnika na 53-55 minut w temperaturze 180 stopni, funkcja góra-dół. Wyłączamy piekarnik i zostawiamy w nim tortownicę jeszcze na 5 minut.
Po wyciągnięciu ciasta posypujemy je cukrem pudrem. Kroimy po wystudzeniu.
Danie jednogarnkowe - udka z kurczaka z ziemniakami i pieczarkami z rozmarynem.
Wczoraj miałem tak zabiegane popołudnie, że miałem 15 minut na przygotowanie obiadu. Oczywiście nie zjadłem go w ogóle, bo nie zdążyłem, a gdy wyszedłem z domu, wróciłem dopiero po 23, ale obiad się "wstawił" do piekarnika w 15 minut; Żona ma skorzystała, zostawiła mi odpowiedni przydział...zrobiłem tylko wieczorem zdjęcie.
Czego potrzeba?
-garnek/rondel, który można umieścić w piekarniku
-udka z kurczaka
-ziemniaki w skórce, umyte pokrojone na ćwiartki wzdłóż
-kilka pieczarek w całości
-dwa ząbki czosnku w łupinie, zgniecione tylko bokiem noża
-gałązki rozmarynu
-półsłodkie wino białe
-sól, pieprz, papryka czerwona, słodka mielona
-olej rzepakowy
-por cześć zielona
Udka myjemy, osuszamy, solimy i pieprzymy, i nacieramy papryką, wrzucamy na rozgrzany olej, smażymy z każdej strony na wysokim ogniu po 3 minuty. Ziemniaki pieprzymy i solimy, skrapiamy oliwą, dodajemy ziół ulubionych (u mnie oregano i mięta cytrynowa), wrzucamy je do rondla z mięsem. Dodajemy pieczarki.
Zalewamy winem do połowy wysokości mięsa (około szklanki), dodajemy rozmaryn i czosnek oraz por. Doprowadzamy do wrzenia. Przykrywamy pokrywką i wkładamy na 60 minut do piekarnika w temperaturze 210 stopni.
Smacznego!
Czego potrzeba?
-garnek/rondel, który można umieścić w piekarniku
-udka z kurczaka
-ziemniaki w skórce, umyte pokrojone na ćwiartki wzdłóż
-kilka pieczarek w całości
-dwa ząbki czosnku w łupinie, zgniecione tylko bokiem noża
-gałązki rozmarynu
-półsłodkie wino białe
-sól, pieprz, papryka czerwona, słodka mielona
-olej rzepakowy
-por cześć zielona
Udka myjemy, osuszamy, solimy i pieprzymy, i nacieramy papryką, wrzucamy na rozgrzany olej, smażymy z każdej strony na wysokim ogniu po 3 minuty. Ziemniaki pieprzymy i solimy, skrapiamy oliwą, dodajemy ziół ulubionych (u mnie oregano i mięta cytrynowa), wrzucamy je do rondla z mięsem. Dodajemy pieczarki.
Zalewamy winem do połowy wysokości mięsa (około szklanki), dodajemy rozmaryn i czosnek oraz por. Doprowadzamy do wrzenia. Przykrywamy pokrywką i wkładamy na 60 minut do piekarnika w temperaturze 210 stopni.
Smacznego!
środa, 17 czerwca 2015
Spaghetti z wołowiną w sosie pomidorowym wariacje a la bolognese.
Naoglądałem się ostatnio różnych zdjęć przygotowanego spaghetti a la bolognese i postanowiłem zrobić swoją wersję. Bardzo nie lubię jak na makaron jest "rzucony" zwyczajnie sos, którego zawsze jest za dużo. Nauczyłem się robić makaron tak, że po jego ugotowaniu nigdy go nie zalewam zimną wodą, tylko zawsze skrapiam oliwą i wrzucam go do rondla, czy patelni z wcześniej przygotowanym sosem. Makaron delikatnie mieszam z sosem na małym ogniu, dodaję parmezanu i wykładam na talerz.
W ten sposób makaron nigdy nie jest suchy, zawsze jest "opleciony" sosem.
To działamy!
-makaron do spaghetti 300 gram na dwie porcje
-250 gram zmielonej wołowiny
-cebula posiekana drobno
-8 pieczarek drobno posiekanych
-6 obranych, pokrojonych w kostkę dużych pomidorów
-10 pomidorków cherry pokrojonych w połówki
-1/4 szklanki muscatu półsłodkiego
-mieszanka świeżych, posiekanych ziół (tymianek, bazylia, listek mięty cytrynowej, oregano)
-ząbek czosnku starty
-czosnek niedźwiedzi; szczypta
-sól, pieprz
-papryka słodka czerwona mielona, łyżeczka
-oliwa
-starty parmezan
Na rozgrzanej oliwie szklimy cebulę, dodajemy czosnku, solimy i pieprzymy. Podlewamy winem. Gdy płyn odparuje dodajemy pieczarki, podsmażamy kilka minut. Wrzucamy mięso, dodajemy ziół i paprykę oraz solimy. Przesmażamy kilka minut, dodajemy pomidory. Podsmażamy na wolnym ogniu do momentu, aż sos zgęstnieje. Opcjonalnie można dodać kilka łyżek śmietanki 18%.
Z ugotowanym na ząb makaronem postępujemy jak opisałem we wstępie.
Smaczności!
W ten sposób makaron nigdy nie jest suchy, zawsze jest "opleciony" sosem.
To działamy!
-makaron do spaghetti 300 gram na dwie porcje
-250 gram zmielonej wołowiny
-cebula posiekana drobno
-8 pieczarek drobno posiekanych
-6 obranych, pokrojonych w kostkę dużych pomidorów
-10 pomidorków cherry pokrojonych w połówki
-1/4 szklanki muscatu półsłodkiego
-mieszanka świeżych, posiekanych ziół (tymianek, bazylia, listek mięty cytrynowej, oregano)
-ząbek czosnku starty
-czosnek niedźwiedzi; szczypta
-sól, pieprz
-papryka słodka czerwona mielona, łyżeczka
-oliwa
-starty parmezan
Na rozgrzanej oliwie szklimy cebulę, dodajemy czosnku, solimy i pieprzymy. Podlewamy winem. Gdy płyn odparuje dodajemy pieczarki, podsmażamy kilka minut. Wrzucamy mięso, dodajemy ziół i paprykę oraz solimy. Przesmażamy kilka minut, dodajemy pomidory. Podsmażamy na wolnym ogniu do momentu, aż sos zgęstnieje. Opcjonalnie można dodać kilka łyżek śmietanki 18%.
Z ugotowanym na ząb makaronem postępujemy jak opisałem we wstępie.
Smaczności!
środa, 10 czerwca 2015
Szybkie ciasto z truskawkami i kruszonką pod polewą kakaową.
Przed wczoraj dostałem zamówienie na ciasto. Pomyślałem sobie, że skoro mamy sezon na truskawki, to będzie kołacz z truskawkami. Prosty w przygotowaniu i smaczny. Zostawiłem niestety moją blaszkę do pieczenia u znajomych i byłem zmuszony do przygotowania go w tortownicy. Wyrósł wysoki, troszkę za wysoki...ale równie smaczny.
Czego potrzeba?
-5 jaj; oddzielamy jajka i żółtka
-2 i 1/3 tradycyjnej szklanki mąki pszennej TYP450
-2 łyżeczki proszku do pieczenia
-170 gram masła
-1/3 szklanki mleka
-cukier puder 140 gram
-cukier trzcinowy 1/3 szklanki
Białka jaj ubijamy ze szczyptą soli na sztywno. Dodajemy cukier puder, ubijamy na puszysto, dodajemy powoli żółtka cały czas miksując.
Mleko z masłem i cukrem trzcinowym topimy i odstawiamy do wystudzenia dodajemy ubijając delikatnie do masy jajecznej i łączymy z mąką przesianą z proszkiem do pieczenia.
Masę przekładamy na blachę wysmarowaną masłem i posypaną bułką tartą. Wykładamy zwarcie całe truskawki.
Posypka:
-duża łyżka masła twardego posiekanego
-duża garść cukru
-garść mąki pszennej TYP550
-garść płatków owsianych
-garść zmielonych orzechów laskowych
Wszystkie składniki zagniatamy na sypko i wykładamy na truskawki.
Wkładamy na 52-55 minut do piekarnika góra - dół w temperaturze 180 stopni.
Polewa:
-łyżka masła
-4 łyżki śmietanki 36%
-3 łyżki kopiaste kakao
-łyżka cukru pudru
Masło topimy z cukrem, dodajemy kakao i dolewamy śmietanki.
Podgrzewamy do zgęstnienia i polewamy posypkę.
Karminadel czyli kotlet mielony inspirowany kuchnią mojej babci.
Moja kochana babcia była tą osobą, która zaszczepiła u mnie miłość do gotowania. Jej kuchnia była bardzo eklektyczna. Pochodziła z Wielkopolski, mieszkała 66 lat na Śląsku i regionalne potrawy, przez nią przygotowywane, miały smak tych dwóch regionów. To ona robiła najlepsze pyry z gzikiem, czy właśnie karminadle. Oczywiście w jej wykonaniu było to mięso wieprzowe - zawsze samodzielnie mieliła w maszynce ręcznej, której również ja używam do dnia dzisiejszego.
Babci nie ma już ze mną lat kilka, ale smak jej potraw i widok krzątającej się po kuchni, zawsze ze mną pozostanie. Zmieniłem troszkę jej przepis, zastąpiłem wieprzowinę indykiem i wołowiną, ale reszta jest niezmieniona...zapraszam na smak z dzieciństwa!
Czego użyłem?
Karminadle:
-300 gram zmielonego na Waszych oczach filetu z indyka
-150 gram zmielonego na Waszych oczach wołowego (u mnie ligawa)
-jajko do mięsa
-starta bułka (własna najlepiej) do mięsa (łyżka)
-pół cebuli drobno posiekanej
-jajko do panierki
-dwie-trzy łyżki mleka
-starta bułka (własna najlepiej) do panierki
-sól, pieprz, papryka słodka mielona
-mała garść żurawiny drobno posiekanej
Ziemniaki:
-ziemniaki młode
-szczypiorek posiekany
-łyżeczka masła
-śmietanka 18% dwie-trzy łyżki
-śmietana 12% duża łyżka
-sól, pieprz po szczypcie
Surówka:
-ogórek zielony, obrany i pokrojony jak do mizerii
-trzy łyżki kukurydzy konserwowej
-dwie duże łyżki jogurtu naturalnego
-łyżka śmietany 12%
-sól, pieprz
Mięso mielone wyrabiamy z jajkiem i bułką tartą. Dodajemy cebuli, wyrabiamy. Solimy i pieprzymy do smaku i dodajemy papryki (u mnie około łyżeczki). Wyrabiamy. Na końcu dodajemy posiekaną żurawinę i wyrabiając układamy kotlety.
Jajko roztrzepujemy z mlekiem.
Kotlety obtaczamy w bułce, następnie w jajku, dalej w bułce. Smażymy na oleju rzepakowym.
Ważne, by na najmniejszym ogniu rozgrzać go dobrze i na tym najmniejszym ogniu smażyć z każdej strony po 8 minut.
Ziemniaki gotujemy w osolonej wodzie.
Szczypiorek podsmażamy na maśle, dodajemy soli i pieprzu. Po 2-3 minutach dodajemy śmietanki i zostawiamy na małym ogniu na kilka minut. Po tym czasie zwiększamy maksymalnie ogień i dodajemy śmietany, mieszamy intensywnie około minuty i ściągamy z ognia. Odcedzone ziemniaki zalewamy przygotowanym sosem i przykrywamy garnek pokrywką. Potrząsamy nim delikatnie, by sos okrasił ziemniaki.
Ogórki posiekane zgniatamy lekko w garści, solimy i pieprzymy, znów zgniatamy. Zalewamy jogurtem i śmietaną, mieszamy. Dodajemy kukurydzę i również mieszamy.
SMACZNEGO!
Babci nie ma już ze mną lat kilka, ale smak jej potraw i widok krzątającej się po kuchni, zawsze ze mną pozostanie. Zmieniłem troszkę jej przepis, zastąpiłem wieprzowinę indykiem i wołowiną, ale reszta jest niezmieniona...zapraszam na smak z dzieciństwa!
Czego użyłem?
Karminadle:
-300 gram zmielonego na Waszych oczach filetu z indyka
-150 gram zmielonego na Waszych oczach wołowego (u mnie ligawa)
-jajko do mięsa
-starta bułka (własna najlepiej) do mięsa (łyżka)
-pół cebuli drobno posiekanej
-jajko do panierki
-dwie-trzy łyżki mleka
-starta bułka (własna najlepiej) do panierki
-sól, pieprz, papryka słodka mielona
-mała garść żurawiny drobno posiekanej
Ziemniaki:
-ziemniaki młode
-szczypiorek posiekany
-łyżeczka masła
-śmietanka 18% dwie-trzy łyżki
-śmietana 12% duża łyżka
-sól, pieprz po szczypcie
Surówka:
-ogórek zielony, obrany i pokrojony jak do mizerii
-trzy łyżki kukurydzy konserwowej
-dwie duże łyżki jogurtu naturalnego
-łyżka śmietany 12%
-sól, pieprz
Mięso mielone wyrabiamy z jajkiem i bułką tartą. Dodajemy cebuli, wyrabiamy. Solimy i pieprzymy do smaku i dodajemy papryki (u mnie około łyżeczki). Wyrabiamy. Na końcu dodajemy posiekaną żurawinę i wyrabiając układamy kotlety.
Jajko roztrzepujemy z mlekiem.
Kotlety obtaczamy w bułce, następnie w jajku, dalej w bułce. Smażymy na oleju rzepakowym.
Ważne, by na najmniejszym ogniu rozgrzać go dobrze i na tym najmniejszym ogniu smażyć z każdej strony po 8 minut.
Ziemniaki gotujemy w osolonej wodzie.
Szczypiorek podsmażamy na maśle, dodajemy soli i pieprzu. Po 2-3 minutach dodajemy śmietanki i zostawiamy na małym ogniu na kilka minut. Po tym czasie zwiększamy maksymalnie ogień i dodajemy śmietany, mieszamy intensywnie około minuty i ściągamy z ognia. Odcedzone ziemniaki zalewamy przygotowanym sosem i przykrywamy garnek pokrywką. Potrząsamy nim delikatnie, by sos okrasił ziemniaki.
Ogórki posiekane zgniatamy lekko w garści, solimy i pieprzymy, znów zgniatamy. Zalewamy jogurtem i śmietaną, mieszamy. Dodajemy kukurydzę i również mieszamy.
SMACZNEGO!
wtorek, 9 czerwca 2015
Mało Obiektywna Recenzja - Bufet Schronisko Skrzyczne
W długi, czerwcowy weekend nie wyjeżdżaliśmy nigdzie; nie planowaliśmy nic, poza sobotnią imprezą z okazji urodzin dziadka. W czwartek wstaliśmy na czas i ni stąd ni zowąd postanowiliśmy, że pojedziemy do Szczyrku i wejdziemy na Skrzyczne - taka jednodiowa wycieczka. Jak pomysleli tak zrobili.
Wdrapaliśmy się na szczyt, głodni idziemy do przepełnionego turystami schroniska na Skrzycznem, posadziłem brzdąca z Żoną Mą na ławkach na tarasie i idę coś zamówić.
I tu się zaczyna historia, wypełniona glutaminianem sodu, wrzątkiem kraszona i z chochlą konserwantów...ale od początku.
Już na samym wstępie dostałem w twarz cenami, które tak pokiereszowały mą facjatę, że cieszyłem się, że stoję w długiej na trzydzieści parę osób kolejce, bo przynajmniej miałem czas na to, żeby się otrząsnąć.
Pomyślałem spoko, jesteśmy na szczycie, jakby nie było prywatne schronisko, liczą sobie. Trudno, głodni jesteśmy, damy radę.
Taka dygresja. Byłem harcerzem, jeździliśmy na wycieczki studenckie i jadłem różne rzeczy po kilku lub kilkunastu kilometrach spaceru po górach. Jadło się zupki z tytki, chińskie nudle i inne śmieci, które nie szarpią po kieszeni zawsze biednych, wolących na procenty wydać kasę studentów. Przeżyłem. I tu bym też przeżył, ale do jasnej, nie napiszę co, nie za te ceny.
Zamówiłem:
-żurek z 1/2 jajka (tak było w karcie) i białą kiełbasą 13zł
-barszcz z krokietem 12,00zł
-pierogi z mięsem 13,00zł
dodatkowo wzięliśmy Młodemu sok, a sobie piwo zmieszane ze spritem, czyli tzw. radler. Zaznaczę, że zapłaciliśmy za piwo, a sprite dostałem w cenie.
Stałem przy okienku. Czekam na wydawkę. Pierwsze przyszły pierogi. Od razy wiedziałem, że są odgrzewane w mikrofalówce, bo raz, że Pani ostrzegła mnie o gorącym talerzu, a dwa ciasto było wręcz rozlane, a skwarki wcześniej podsmażone delikatnie mówiąc napuchły. Poza tym całość pływała, bo zostały źle odsączone. Zobaczymy jak będą smakować - pomyślałem. Do farszu nie mam zastrzeżeń. Doprawiony dobrze, odpowiednia ostrość, szkoda tylko, że wszystko zepsute przez mikrofalówkę.
Tu się kończą pochwały.
Żurek. Woda z jakąś zawiesiną, z grudkami, z połówką przegotowanego jajka i może z 1/3 pokrojonej w plasterki na pół białej kiełbasy. Dostrzegłem z biedą majeranek.Tyle w temacie.
Najzabawniejszy był barszcz. Bo przyszedł ze znośnej wielkości krokietem (farsz z pierogów i również miękki, bo odgrzany w mikrofalówce), ale barszczu dostałem 1/3 szklanki z tzw. arcorocu. I tu się wkurzyłem. Nie dość, że barszcz blady jak Irlandczyk po sezonie wiosennym (bez obrazy), to jeszcze ta ilość. Upomniałem się, mówiąc, że za tę kwotę to warto byłoby wlać do pełna i dostałem, z marudzeniem pod nosem...
Woda z barszczem z proszku. Nawet niedoprawiona.
Słuchajcie, ja nie jestem wybredny. Jak chce dobrze zjeść, to przygotowuje sam posiłki, albo idziemy w sprawdzone od lat miejsca. Ja bym przeżył ten barszcz i żurek w proszku, ale czuje się oszukany i naciągnięty. Jak można proponować komuś jedzenie w tej cenie z proszku. To jest moje zdanie, nic tego nie zmieni. Głodny turysta wiele zniesie, ale my na przyszłość będziemy wiedzieć, że lepiej się zabezpieczyć i wziąć ze sobą kanapki.
Wdrapaliśmy się na szczyt, głodni idziemy do przepełnionego turystami schroniska na Skrzycznem, posadziłem brzdąca z Żoną Mą na ławkach na tarasie i idę coś zamówić.
I tu się zaczyna historia, wypełniona glutaminianem sodu, wrzątkiem kraszona i z chochlą konserwantów...ale od początku.
Już na samym wstępie dostałem w twarz cenami, które tak pokiereszowały mą facjatę, że cieszyłem się, że stoję w długiej na trzydzieści parę osób kolejce, bo przynajmniej miałem czas na to, żeby się otrząsnąć.
Pomyślałem spoko, jesteśmy na szczycie, jakby nie było prywatne schronisko, liczą sobie. Trudno, głodni jesteśmy, damy radę.
Taka dygresja. Byłem harcerzem, jeździliśmy na wycieczki studenckie i jadłem różne rzeczy po kilku lub kilkunastu kilometrach spaceru po górach. Jadło się zupki z tytki, chińskie nudle i inne śmieci, które nie szarpią po kieszeni zawsze biednych, wolących na procenty wydać kasę studentów. Przeżyłem. I tu bym też przeżył, ale do jasnej, nie napiszę co, nie za te ceny.
Zamówiłem:
-żurek z 1/2 jajka (tak było w karcie) i białą kiełbasą 13zł
-barszcz z krokietem 12,00zł
-pierogi z mięsem 13,00zł
dodatkowo wzięliśmy Młodemu sok, a sobie piwo zmieszane ze spritem, czyli tzw. radler. Zaznaczę, że zapłaciliśmy za piwo, a sprite dostałem w cenie.
Stałem przy okienku. Czekam na wydawkę. Pierwsze przyszły pierogi. Od razy wiedziałem, że są odgrzewane w mikrofalówce, bo raz, że Pani ostrzegła mnie o gorącym talerzu, a dwa ciasto było wręcz rozlane, a skwarki wcześniej podsmażone delikatnie mówiąc napuchły. Poza tym całość pływała, bo zostały źle odsączone. Zobaczymy jak będą smakować - pomyślałem. Do farszu nie mam zastrzeżeń. Doprawiony dobrze, odpowiednia ostrość, szkoda tylko, że wszystko zepsute przez mikrofalówkę.
Tu się kończą pochwały.
Żurek. Woda z jakąś zawiesiną, z grudkami, z połówką przegotowanego jajka i może z 1/3 pokrojonej w plasterki na pół białej kiełbasy. Dostrzegłem z biedą majeranek.Tyle w temacie.
Najzabawniejszy był barszcz. Bo przyszedł ze znośnej wielkości krokietem (farsz z pierogów i również miękki, bo odgrzany w mikrofalówce), ale barszczu dostałem 1/3 szklanki z tzw. arcorocu. I tu się wkurzyłem. Nie dość, że barszcz blady jak Irlandczyk po sezonie wiosennym (bez obrazy), to jeszcze ta ilość. Upomniałem się, mówiąc, że za tę kwotę to warto byłoby wlać do pełna i dostałem, z marudzeniem pod nosem...
Woda z barszczem z proszku. Nawet niedoprawiona.
Słuchajcie, ja nie jestem wybredny. Jak chce dobrze zjeść, to przygotowuje sam posiłki, albo idziemy w sprawdzone od lat miejsca. Ja bym przeżył ten barszcz i żurek w proszku, ale czuje się oszukany i naciągnięty. Jak można proponować komuś jedzenie w tej cenie z proszku. To jest moje zdanie, nic tego nie zmieni. Głodny turysta wiele zniesie, ale my na przyszłość będziemy wiedzieć, że lepiej się zabezpieczyć i wziąć ze sobą kanapki.
poniedziałek, 8 czerwca 2015
Tagliatelle z tuńczykiem w pomidorach.
Tradycyjnie potrzebowaliśmy czegoś na szybko. Bez przechwałek, ale jestem mistrzem w przygotowywaniu jedzenia w kilkanaście, a nawet kilka minut. Grunt to mieć dobrą bazę. Tym razem tą bazą był dla nas domowy makaron.
Czego nam potrzeba?
-makaron tagliatelle
-puszka tuńczyka w sosie własnym, lub wodzie
-pół puszki kukurydzy
-cebula
-puszka pomidorów krojonych
-parmezan
-oliwa
-sól, pieprz
-tymianek
-muscat biały półsłodki
Cebulę posiekaną szklimy na oleju, solimy i pieprzymy. Podlewamy winem (pół szklanki). Gdy płyn się zredukuje dorzucamy pomidory i kukurydzę. Dodajemy szczyptę posiekanego tymianku. Redukujemy płyn i zagęstniamy
Makaron gotujemy na ząb, cedzimy, skrapiamy oliwą i wrzucamy na patelnie z pomidorami i kukurydzą, ściągamy z ognia, dodajemy garść parmezanu i mieszamy podrzucając patelnią. Dodajemy tuńczyka odsączonego i mieszamy delikatnie.
Smacznego!
Czego nam potrzeba?
-makaron tagliatelle
-puszka tuńczyka w sosie własnym, lub wodzie
-pół puszki kukurydzy
-cebula
-puszka pomidorów krojonych
-parmezan
-oliwa
-sól, pieprz
-tymianek
-muscat biały półsłodki
Cebulę posiekaną szklimy na oleju, solimy i pieprzymy. Podlewamy winem (pół szklanki). Gdy płyn się zredukuje dorzucamy pomidory i kukurydzę. Dodajemy szczyptę posiekanego tymianku. Redukujemy płyn i zagęstniamy
Makaron gotujemy na ząb, cedzimy, skrapiamy oliwą i wrzucamy na patelnie z pomidorami i kukurydzą, ściągamy z ognia, dodajemy garść parmezanu i mieszamy podrzucając patelnią. Dodajemy tuńczyka odsączonego i mieszamy delikatnie.
Smacznego!
Tort na biszkopcie z białej i gorzkiej czekolady ze śmietaną malinami i truskawkami.
W ubiegłą sobotę byliśmy na urodzinach dziadka. Postawiłem na swoim i w
ramach doskonalenia swoich umiejętności cukierniczych przygotowałem mu
tort.
Jak go zrobiłem?
Biszkopt z gorzkiej czekolady:
-6 jaj
-150 gram gorzkiej czekolady 60%
-100 gram mąki TYP 405
-łyżeczka proszku do pieczenia
-120 gram cukru pudru
Białka jaj ubijamy na sztywno ze szczyptą soli, dodajemy cukier, łączymy w jedną masę. Czekoladę topimy i studzimy, łączymy ją z żółtkami - ucieramy. Dodajemy do białek, delikatnie mieszamy. Dodajemy przesianą z proszkiem do pieczenia mąkę, miksujemy do jednej masy. Przekładamy do tortownicy wysmarowanej masłem i posypanej bułką tartą. Pieczemy w 175 stopniach przez 30 minut.
Biszkopt z białej czekolady:
Jak wyżej. Zamieniamy czekoladę gorzką na białą.
Masa:
-880 ml śmietany 36%
-dwie łyżki cukru pudru
-łyżeczka żelatyny
-szczyta soli
Śmietanę ubijamy około 12 minut mikserem na najwyższych obrotach ze szczyptą soli.
Po tym czasie dodajemy cukier i miksujemy jeszcze około 2 minut. Żelatynę rozpuszczamy w minimalnej ilości gorącej wody i dodajemy do ubijanej śmietany.
Polewa czekoladowa:
-120 gram gorzkiej czekolady
-3 łyżki kakao
-łyżka cukru pudru
-50 gram masła.
Masło topimy z czekoladą, dodajemy kakao i cukier, mieszamy na ogniu intensywnie, odstawiamy do wystudzenia.
Komponujemy tort:
Będziemy potrzebować marmolady owocowej; najlepiej własnego wyrobu; grunt, by była kwaśna.
Biszkopt brązowy przekrawamy na 3 części za pomocą żyłki; to samo robimy z białym.
Warstwę brązową smarujemy cienką warstwą marmolady, Układamy na niej truskawki pokrojone w plastry i maliny.
Z trzech warstw, które nam zostały (dwie białe i ciemna) wykrawamy mniejsze okręgi. Biały smarujemy z dwóch stron marmoladą, kładziemy na wierzch tortu i tak jak wyżej marmolada, owoce, śmietana, biszkopt.
Cały tort smarujemy śmietaną, większe części po bokach obkładamy wiórkami migdałów.
Od góry polewamy polewą.
Dekorujemy truskawkami topionymi do połowy w polewie.
środa, 3 czerwca 2015
Karkówka w piwie marynowana na grilla krucha soczysta i pyszna!
W ubiegły weekend, a dokładnie w sobotę wybraliśmy się do znajomych na grilla. Dzieli nas jakieś dwa kilometry, więc postanowiliśmy się wybrać pieszo, co by rozkoszować się smakiem zimnego radlera do przygotowanej karkówki.
Zamarynowane mięsko przywiozłem na miejsce przeznaczenia rano. Po południu, przy idealnie towarzyszącym nam słońcu, bezchmurnym niebie i delikatnym wietrzyku, spacerkiem doszliśmy na miejsce.
Grill został rozpalony i nagle, w najmniej wyczekiwanym momencie, zrobiło się ciemno, nadeszła potężna burza, zalała grilla, a my nawet nic nie zdążyliśmy nań wrzucić.
Na szczęście jest piekarnik. Pierwszy raz robiłem w nim karkówkę na funkcji termoobieg + grill w temperaturze 175 stopni. Mięsa było tyle, że musieliśmy na 5 razy je grillować i idealna karkówka (każda ok 2,5cm grubości) wyszła za trzecim razem po 23 minutach grillowania.
Czego użyłem?
-kawałki karkówki, grubość około 2,5-3cm
Marynata:
-sól jodowana trzy duże szczypty
-cebula posiekana łyżeczka
-tymianek świeży posiekany łyżeczka
-papryka słodka wędzona łyżeczka
-czosnek staropolski dwie szczypty
-dwie szczypty cukru brązowego
-pieprz cytrynowy dwie szczypty
-rozmaryn posiekany łyżeczka
-cząber dwie szczypty
-majeranek dwie szczypty
-oliwa 4-5 łyżek
-szklanka piwa ciemnego
-kilka gałązek lubczyku
-posiekany w plastry czosnek kilka ząbków
Wszystkie składniki z marynaty łączymy z oliwą i wyrabiamy z mięsem, wkładamy do głębokiej miski, zalewamy do wysokości mięsa piwem (około 3/4 szklanki). Na wierzchu układamy czosnek i gałązki lubczyku). Przykrywamy zwarcie folią spożywczą i wkładamy do lodówki na 5-8 godzin.
Na grillu tradycyjnym pieczemy po 6 minut z każdej strony, a w piekarniku tak jak wyżej opisałem.
Smaczności i dobrej biesiady!
````````
zdjęcia komórką zrobione, więc kiepskie trochę, a za tę bazylię przepraszam, ale musiałem dać coś zielonego, a szkoda mi było rwać od znajomych dopiero co posadzonego rozmarynu ;-D
Zamarynowane mięsko przywiozłem na miejsce przeznaczenia rano. Po południu, przy idealnie towarzyszącym nam słońcu, bezchmurnym niebie i delikatnym wietrzyku, spacerkiem doszliśmy na miejsce.
Grill został rozpalony i nagle, w najmniej wyczekiwanym momencie, zrobiło się ciemno, nadeszła potężna burza, zalała grilla, a my nawet nic nie zdążyliśmy nań wrzucić.
Na szczęście jest piekarnik. Pierwszy raz robiłem w nim karkówkę na funkcji termoobieg + grill w temperaturze 175 stopni. Mięsa było tyle, że musieliśmy na 5 razy je grillować i idealna karkówka (każda ok 2,5cm grubości) wyszła za trzecim razem po 23 minutach grillowania.
Czego użyłem?
-kawałki karkówki, grubość około 2,5-3cm
Marynata:
-sól jodowana trzy duże szczypty
-cebula posiekana łyżeczka
-tymianek świeży posiekany łyżeczka
-papryka słodka wędzona łyżeczka
-czosnek staropolski dwie szczypty
-dwie szczypty cukru brązowego
-pieprz cytrynowy dwie szczypty
-rozmaryn posiekany łyżeczka
-cząber dwie szczypty
-majeranek dwie szczypty
-oliwa 4-5 łyżek
-szklanka piwa ciemnego
-kilka gałązek lubczyku
-posiekany w plastry czosnek kilka ząbków
Wszystkie składniki z marynaty łączymy z oliwą i wyrabiamy z mięsem, wkładamy do głębokiej miski, zalewamy do wysokości mięsa piwem (około 3/4 szklanki). Na wierzchu układamy czosnek i gałązki lubczyku). Przykrywamy zwarcie folią spożywczą i wkładamy do lodówki na 5-8 godzin.
Na grillu tradycyjnym pieczemy po 6 minut z każdej strony, a w piekarniku tak jak wyżej opisałem.
Smaczności i dobrej biesiady!
````````
zdjęcia komórką zrobione, więc kiepskie trochę, a za tę bazylię przepraszam, ale musiałem dać coś zielonego, a szkoda mi było rwać od znajomych dopiero co posadzonego rozmarynu ;-D
wtorek, 2 czerwca 2015
Krem ze smażonych borowików z suszoną śliwką.
W domu uwielbiamy zupy, a ja już w szczególności uwielbiam eksperymentować z nowymi smakami.
Przyszła i nie chciała odejść, ochota na coś z grzybami. Pomyślałem krem z pieczarek, patrzę mam. Ale to taki zwykły krem być nie może, więc postanowiłem dodać borowików, które miałem w słoiku usmażone na maśle ze śliwką z łyżką przecieru pomidorowego. Ale od początku.
Czego użyłem?
-200 gram borowików, posiekanych
-łyżka masła klarowanego
-sól, pieprz
-cebula
-5 śliwek suszonych
-0,5kg pieczarek posiekanych
-łyżka sosu sojowego
-por część biała i przechodząca w zieloną
-łyżka masła
-1,5 l bulionu drobiowego
Na maśle klarowanym szklimy cebulę posiekaną w wiórki, solimy i pieprzymy, wrzucamy borowiki podsmażamy 7-8 minut, dodajemy śliwki posiekane i podsmażamy jeszcze ze dwie minuty. Dodajemy łyżkę przecieru pomidorowego i na dużym ogniu mieszamy intensywnie. Odstawiamy. Takie borowiki wkładam do słoików i pasteryzuje.
W rondelku na maśle podsmażmy posiekany por, dorzucamy pieczarki, podsmażamy, dodajemy łyżeczkę sosu sojowego. Smażymy, łączymy z grzybami ze śliwką i podsmażamy 2-3 minuty. Zalewamy bulionem, gotujemy 4-6 minut. Miksujemy blenderem.
Opcjonalnie dodajemy kleks śmietany 12% i posiekaną pietruszkę zieloną z kilkoma listkami lubczyku.
Smacznego!
Przyszła i nie chciała odejść, ochota na coś z grzybami. Pomyślałem krem z pieczarek, patrzę mam. Ale to taki zwykły krem być nie może, więc postanowiłem dodać borowików, które miałem w słoiku usmażone na maśle ze śliwką z łyżką przecieru pomidorowego. Ale od początku.
Czego użyłem?
-200 gram borowików, posiekanych
-łyżka masła klarowanego
-sól, pieprz
-cebula
-5 śliwek suszonych
-0,5kg pieczarek posiekanych
-łyżka sosu sojowego
-por część biała i przechodząca w zieloną
-łyżka masła
-1,5 l bulionu drobiowego
Na maśle klarowanym szklimy cebulę posiekaną w wiórki, solimy i pieprzymy, wrzucamy borowiki podsmażamy 7-8 minut, dodajemy śliwki posiekane i podsmażamy jeszcze ze dwie minuty. Dodajemy łyżkę przecieru pomidorowego i na dużym ogniu mieszamy intensywnie. Odstawiamy. Takie borowiki wkładam do słoików i pasteryzuje.
W rondelku na maśle podsmażmy posiekany por, dorzucamy pieczarki, podsmażamy, dodajemy łyżeczkę sosu sojowego. Smażymy, łączymy z grzybami ze śliwką i podsmażamy 2-3 minuty. Zalewamy bulionem, gotujemy 4-6 minut. Miksujemy blenderem.
Opcjonalnie dodajemy kleks śmietany 12% i posiekaną pietruszkę zieloną z kilkoma listkami lubczyku.
Smacznego!
piątek, 29 maja 2015
Tagliatelle z melonem i wątróbką w sosie własnym.
Makaron i wątróbka, chyba nie ma ciekawszego połączenia. Sam nie potrafiłem się przekonać do tego, gdy pierwsze raz, lat temu wiele, ktoś mi zaproponował taki właśnie miks. Zakochałem się i robię już teraz na wiele sposobów. Dziś z żółtym melonem, tzw honeydew melon, słodziutkim, soczystym, idealnym substytutem dla popularnie łączonego z wątróbką jabłka.
Czego użyłem?
-makaron tagliatelle
-cebula szalotka posiekana drobno
-melon, obrany, pokrojony w kostkę
-ok 350 gram wątróbki z kurcząt, oczyszczonej i pokrojonej w drobne kostki
-łyżeczka masła
-sól, pieprz
-tymianek
-1i1/2 łyżki octu balsamicznego
Makaron gotujemy na ząb, cedzimy i skrapiamy oliwą; nie płuczemy zimną woda!
Cebulę szklimy na maśle, solimy i pieprzymy, Po chwili dorzucamy melona. Podsmażamy 2-3
minuty, dodajemy octu balsamicznego, redukujemy i wrzucamy wątróbkę, dodajemy tymianku. Smażymy na wysokim ogniu 5-7 minut. Zdejmujemy z ognia.
Dorzucamy makaron, mieszamy, opcjonalnie dodajemy 2-3 łyżki śmietanki 18% oraz posypujemy świeżo startym serem długo-dojrzewającym (również opcjonalnie).
Smaczności!
Czego użyłem?
-makaron tagliatelle
-cebula szalotka posiekana drobno
-melon, obrany, pokrojony w kostkę
-ok 350 gram wątróbki z kurcząt, oczyszczonej i pokrojonej w drobne kostki
-łyżeczka masła
-sól, pieprz
-tymianek
-1i1/2 łyżki octu balsamicznego
Makaron gotujemy na ząb, cedzimy i skrapiamy oliwą; nie płuczemy zimną woda!
Cebulę szklimy na maśle, solimy i pieprzymy, Po chwili dorzucamy melona. Podsmażamy 2-3
minuty, dodajemy octu balsamicznego, redukujemy i wrzucamy wątróbkę, dodajemy tymianku. Smażymy na wysokim ogniu 5-7 minut. Zdejmujemy z ognia.
Dorzucamy makaron, mieszamy, opcjonalnie dodajemy 2-3 łyżki śmietanki 18% oraz posypujemy świeżo startym serem długo-dojrzewającym (również opcjonalnie).
Smaczności!
czwartek, 28 maja 2015
Mało Obiektywna Recenzja - Tu Lis Ma Nore Bistro Ruda Śląska
Jakiś czas temu byliśmy z rodzinką w bardzo ciekawym miejscu. Park Przygód i Atrakcji, bo tak się właśnie nazywa, pozwolił nam zresetować się po ciężkim tygodniu pracy i odpocząć na świeżo skoszonej trawce. Jednak, nie o nim chciałem pisać.
Byliśmy głodni, po zjedzonych rano kanapkach, a na oferowane przez bar parkowy jedzenie nie mieliśmy ochoty. Kilka ruchów na smartfonie i zaleźliśmy restauracje U Mnicha, podjechaliśmy. Niestety nie było nam dane nic zjeść, bo siedząca w rozkroku na głównej sali Pani, nie wiem, czy to menadżerka, czy też właścicielka, z papierosem w ustach, dała nam wyraźnie do zrozumienia, że "jutro" ma komunie, chyba ze trzy w sumie i nie ma czasu się zajmować "zwykłymi z zewnątrz". Niedopuszczalne; wycieczki do Bytomia - Stolarzowic do w/w restauracji odradzam, bo nie wiadomo, czy w ogóle coś Wam się dostanie.
Trochę zniesmaczeni, a w zasadzie zdrowo wkurzeni, postanowiliśmy wrócić do domu i pojechać do naszej pizzerii, o której już trochę wiecie, bo o niej tu pisałem. Jednak po drodze coś mnie tknęło, tak jak na tych animowanych filmach zapaliła się nad mą wielką głową mała żaróweczka i zmieniłem trasę.
W finale dojechaliśmy w końcu do najlepszego bistro w jakim w ostatnich latach byłem.
Pamiętam, że ktoś, kiedyś coś na face booku o tym pisał, a intrygująca nazwa Tu Lis Ma Norę wbija się w pamięć niczym haczyk, którego ciężko wyciągnąć, a wyrwać się nie chce.
Mam Wam tyle do opisania, że nie wiem od czego mam zacząć.
Miejsce bajkowe. Twórczo urządzone z wykorzystaniem wiekowych elementów użyteczności gospodarczej, patrz starych skrzynek - świetny efekt. Na ścianach przezabawne, humorystyczne postery, które do tej pory wywołują uśmiech na mojej twarzy, bo przypomniały mi, że gwara śląska bywa czasem emfatyczna. Nie, nie podam Wam przykładów, musicie tam koniecznie zawitać i na własne oczy się przekonać.
Przywitała nas przesympatyczna Pani, z którą dało się porozmawiać. Zwyczajnie pisząc ciekawa była, twórcza i na poziomie. Doradziła, opowiedziała i z łatwością nawiązała też kontakt z moim bąblem, a on nie dla wszystkich jest tak otwarty.
Ale do sedna.
Zaświadczam całym swym doświadczeniem i każdym kubkiem smakowym, że wszystko, czego tu spróbowaliśmy jest robione metodą home made. To jednak nie wszystko. Kolokwialnie, to było smaczne, a nawet pyszne!
Niestety nie załapaliśmy się na robione na domowej bułce hamburgery, bo wyszły, ale zamówiliśmy sobie kilka rzeczy z karty.
Do wyboru były dwa kremy, brokułowy i selerowy. Postawiłem na selera i nigdy nie jadłem lepszego. Najłatwiejsze dania, nisko-składnikowe, najprościej zepsuć. Wiem, bo sam je robię i krem na ten przykład ze zwykłej marchewki wymaga doświadczenia, by wydobyć smak. Tak samo jest z selerem i szczerze jeszcze się tego nie podjąłem. Nie wiem jak, ale smak selera był tak wyrazisty o intensywnym aromacie, tak jak perfumy robione metodą enfleurage'u; wiem bo oglądałem Pachnidło. Do tego gałązka koperku. Wstyd się przyznać, ale i ją zjadłem.
Z karty stałej zamówiliśmy sobie ciabattę, wybraliśmy "cziken sznita". I tu zatrzymam się tylko na chwilę, bo poza ostrym, wyraźnie czosnkowym sosem czosnkowym (masło maślane, ale właśnie tak miało być; jak spróbujecie to zrozumiecie), który oczywiście był wyjątkowy, dobrze przygotowanym mięsie i odpowiedniej proporcji dodatków, następnym razem zamówię sobie samą ciabattę. Uwierzcie mi, to wystarczy. I nie chodzi o gabaryty tej ogromnej buły, której się można najeść na pół dnia, ona jest kongenialna! Puszystość, chrupkość skórki, dodatkość (wiem, że ma być dodatek, ale się tak rozpędziłem i co by się z autora można było pośmiać, zostawiam) ziół...marzenie!
Do wszystkiego zamówiliśmy sałatkę nicejską; o dziwo jako jedyną (najprawdopodobniej) oryginalnie nazwaną pozycje w menu. A przecież można by było nazwać, na ten przykład "szałot z lazura"*, albo"szałot od żabojada"**. Tak czy siak sałatka bez zastrzeżeń, tak jak lubimy.
Na popitkę domowa lemoniada z pomarańczy. Nie będę już pisać i zachwalać, bo sobie jeszcze pomyślicie, że mi zapłacili za to słodzenie. A ja to wszystko z dobrego serca i zwyczajnie non profit.
Tu Lis Ma Norę to od samego początku, od nazwy zaczynając, kosmicznie oryginalne miejsce. Znalazłem u nich na FB taki bardzo trafnie określający ich tekst, podkradam go śmiało i wstawiam na zakończenie:
"Z pasji do gotowania, z miłości do jedzenia, z gospodarności wyssanej z mlekiem matki...Być może z odrobiną szaleństwa i wariactwa, ale na pewno z ogromną wiarą...
Oto jesteśmy! Jesteśmy i chcemy dzielić się z Wami!
Zaczynamy od zera, ale rośniemy w siłę!"
Robicie to bardzo dobrze!
i Photo z drzwi z toalety:
*szałot, czyli sałatka, a z "lazura" to z lazurowego wybrzeża, bo tam właśnie, jak wiecie (mam nadzieję) leży Nicea
**skojarzenie z żabojadem jest oczywiste, nie?
Byliśmy głodni, po zjedzonych rano kanapkach, a na oferowane przez bar parkowy jedzenie nie mieliśmy ochoty. Kilka ruchów na smartfonie i zaleźliśmy restauracje U Mnicha, podjechaliśmy. Niestety nie było nam dane nic zjeść, bo siedząca w rozkroku na głównej sali Pani, nie wiem, czy to menadżerka, czy też właścicielka, z papierosem w ustach, dała nam wyraźnie do zrozumienia, że "jutro" ma komunie, chyba ze trzy w sumie i nie ma czasu się zajmować "zwykłymi z zewnątrz". Niedopuszczalne; wycieczki do Bytomia - Stolarzowic do w/w restauracji odradzam, bo nie wiadomo, czy w ogóle coś Wam się dostanie.
Trochę zniesmaczeni, a w zasadzie zdrowo wkurzeni, postanowiliśmy wrócić do domu i pojechać do naszej pizzerii, o której już trochę wiecie, bo o niej tu pisałem. Jednak po drodze coś mnie tknęło, tak jak na tych animowanych filmach zapaliła się nad mą wielką głową mała żaróweczka i zmieniłem trasę.
W finale dojechaliśmy w końcu do najlepszego bistro w jakim w ostatnich latach byłem.
Pamiętam, że ktoś, kiedyś coś na face booku o tym pisał, a intrygująca nazwa Tu Lis Ma Norę wbija się w pamięć niczym haczyk, którego ciężko wyciągnąć, a wyrwać się nie chce.
Mam Wam tyle do opisania, że nie wiem od czego mam zacząć.
Miejsce bajkowe. Twórczo urządzone z wykorzystaniem wiekowych elementów użyteczności gospodarczej, patrz starych skrzynek - świetny efekt. Na ścianach przezabawne, humorystyczne postery, które do tej pory wywołują uśmiech na mojej twarzy, bo przypomniały mi, że gwara śląska bywa czasem emfatyczna. Nie, nie podam Wam przykładów, musicie tam koniecznie zawitać i na własne oczy się przekonać.
Przywitała nas przesympatyczna Pani, z którą dało się porozmawiać. Zwyczajnie pisząc ciekawa była, twórcza i na poziomie. Doradziła, opowiedziała i z łatwością nawiązała też kontakt z moim bąblem, a on nie dla wszystkich jest tak otwarty.
Ale do sedna.
Zaświadczam całym swym doświadczeniem i każdym kubkiem smakowym, że wszystko, czego tu spróbowaliśmy jest robione metodą home made. To jednak nie wszystko. Kolokwialnie, to było smaczne, a nawet pyszne!
Niestety nie załapaliśmy się na robione na domowej bułce hamburgery, bo wyszły, ale zamówiliśmy sobie kilka rzeczy z karty.
Do wyboru były dwa kremy, brokułowy i selerowy. Postawiłem na selera i nigdy nie jadłem lepszego. Najłatwiejsze dania, nisko-składnikowe, najprościej zepsuć. Wiem, bo sam je robię i krem na ten przykład ze zwykłej marchewki wymaga doświadczenia, by wydobyć smak. Tak samo jest z selerem i szczerze jeszcze się tego nie podjąłem. Nie wiem jak, ale smak selera był tak wyrazisty o intensywnym aromacie, tak jak perfumy robione metodą enfleurage'u; wiem bo oglądałem Pachnidło. Do tego gałązka koperku. Wstyd się przyznać, ale i ją zjadłem.
Z karty stałej zamówiliśmy sobie ciabattę, wybraliśmy "cziken sznita". I tu zatrzymam się tylko na chwilę, bo poza ostrym, wyraźnie czosnkowym sosem czosnkowym (masło maślane, ale właśnie tak miało być; jak spróbujecie to zrozumiecie), który oczywiście był wyjątkowy, dobrze przygotowanym mięsie i odpowiedniej proporcji dodatków, następnym razem zamówię sobie samą ciabattę. Uwierzcie mi, to wystarczy. I nie chodzi o gabaryty tej ogromnej buły, której się można najeść na pół dnia, ona jest kongenialna! Puszystość, chrupkość skórki, dodatkość (wiem, że ma być dodatek, ale się tak rozpędziłem i co by się z autora można było pośmiać, zostawiam) ziół...marzenie!
Do wszystkiego zamówiliśmy sałatkę nicejską; o dziwo jako jedyną (najprawdopodobniej) oryginalnie nazwaną pozycje w menu. A przecież można by było nazwać, na ten przykład "szałot z lazura"*, albo"szałot od żabojada"**. Tak czy siak sałatka bez zastrzeżeń, tak jak lubimy.
Na popitkę domowa lemoniada z pomarańczy. Nie będę już pisać i zachwalać, bo sobie jeszcze pomyślicie, że mi zapłacili za to słodzenie. A ja to wszystko z dobrego serca i zwyczajnie non profit.
Tu Lis Ma Norę to od samego początku, od nazwy zaczynając, kosmicznie oryginalne miejsce. Znalazłem u nich na FB taki bardzo trafnie określający ich tekst, podkradam go śmiało i wstawiam na zakończenie:
"Z pasji do gotowania, z miłości do jedzenia, z gospodarności wyssanej z mlekiem matki...Być może z odrobiną szaleństwa i wariactwa, ale na pewno z ogromną wiarą...
Oto jesteśmy! Jesteśmy i chcemy dzielić się z Wami!
Zaczynamy od zera, ale rośniemy w siłę!"
Robicie to bardzo dobrze!
i Photo z drzwi z toalety:
*szałot, czyli sałatka, a z "lazura" to z lazurowego wybrzeża, bo tam właśnie, jak wiecie (mam nadzieję) leży Nicea
**skojarzenie z żabojadem jest oczywiste, nie?
wtorek, 26 maja 2015
Spaghetti aglio olio z kurczakiem grillowanym w nowej odsłonie
Przyszła mi wczoraj chęć na makaron, ale delikatny, bez ciężkiego sosu, czy mięsa.
W najlepszej w Polsce trattorii La Campana w Krakowie jedliśmy kiedyś z Żoną Mą Linguine alla campagnola, rewelacyjne danie, które było inspiracją do stworzenia mojej wersji tej włoskiej pasty.
Czego nam potrzeba?
-pomidorki cherry
-pierś z kurczaka pokrojona w kostkę
-bazylia drobno posiekana
-parmezan starty łyżka
-oliwa 4 łyżki
-sok z połowy tangelo
-ząbek czosnku zgnieciony
-sól, pieprz
-papryka czerwona słodka
-pełnoziarnisty makaron spaghetti
Makaron gotujemy w osolonej wodzie z łyżką oliwy na ząb.
Mięso wyrabiamy w marynacie z łyżki oliwy z pieprzem, solą, papryką i grillujemy.
Pomidorki kroimy na połówki zalewamy oliwą, sokiem z tangelo, dodajemy bazylię, czosnek, sól, pieprz i mieszamy.
Łączymy z makaronem, dodajemy parmezan i mieszamy.
Na makaronie układamy mięso.
poniedziałek, 25 maja 2015
Hamburgery wołowe z czereśniami w domowej bułce z ketchupem czereśniowym
Trzy posty na jedno danie, nie wiem czy nie przesadziłem, ale wszystkie te trzy główne składowe zasługują na osobny artykuł.
Po kolei, Ci co nie wiedzą, bo przypadkiem tu trafili:
-jak zrobić bułki do hamburgerów tutaj
-jak zrobić ketchup czereśniowy do tej wersji hamburgerów tu
a teraz ruszamy z daniem właściwym!
Czego nam trzeba?
-350 gram zmielonej na Waszych oczach wołowiny, u mnie ligawa
-dwie łyżki bułki tartej
-duża garść posiekanych czereśni
-sól, pieprz, papryka czerwona słodka
-mozzarella w plastry pokrojona
-sałata
-ogórek zielony, ogórek kiszony, pomidor w plastry pokrojone
-por część biała posiekana w wiórki
Bułkę do hamburgerów przekrawamy na pół na górnej połówce układamy ser i obie polówki wkładamy do piekarnika; termoobieg, 180 stopni 5 minut.
Mięso wyrabiamy z czereśniami, bułką tartą i przyprawami. Formujemy 4 duże i grube kotlety. Mocno ubijamy i oklepujemy. Kładziemy na grilla na 4-5 minut z każdej strony. Przekładamy na deskę i dajemy mu odpocząć dwie minutki.
Spodnią część bułki smarujemy solidnie sosem czereśniowym, układamy sałatę, na nią mięso. Na mięso dajemy warzywa, znów łyżeczkę sosu (opcjonalnie tradycyjny ketchup z majonezem w stosunku 1:1, tj. łyżka ketchupu i łyżka majonezu), przykrywamy bułką z serem.
Wcinamy!
Po kolei, Ci co nie wiedzą, bo przypadkiem tu trafili:
-jak zrobić bułki do hamburgerów tutaj
-jak zrobić ketchup czereśniowy do tej wersji hamburgerów tu
a teraz ruszamy z daniem właściwym!
Czego nam trzeba?
-350 gram zmielonej na Waszych oczach wołowiny, u mnie ligawa
-dwie łyżki bułki tartej
-duża garść posiekanych czereśni
-sól, pieprz, papryka czerwona słodka
-mozzarella w plastry pokrojona
-sałata
-ogórek zielony, ogórek kiszony, pomidor w plastry pokrojone
-por część biała posiekana w wiórki
Bułkę do hamburgerów przekrawamy na pół na górnej połówce układamy ser i obie polówki wkładamy do piekarnika; termoobieg, 180 stopni 5 minut.
Mięso wyrabiamy z czereśniami, bułką tartą i przyprawami. Formujemy 4 duże i grube kotlety. Mocno ubijamy i oklepujemy. Kładziemy na grilla na 4-5 minut z każdej strony. Przekładamy na deskę i dajemy mu odpocząć dwie minutki.
Spodnią część bułki smarujemy solidnie sosem czereśniowym, układamy sałatę, na nią mięso. Na mięso dajemy warzywa, znów łyżeczkę sosu (opcjonalnie tradycyjny ketchup z majonezem w stosunku 1:1, tj. łyżka ketchupu i łyżka majonezu), przykrywamy bułką z serem.
Wcinamy!
Subskrybuj:
Posty (Atom)