Dawno, dawno, temu, a z pewnością w ubiegłym roku, jadłem ostatni raz naleśniki. Moje nigdy nie są perfekcyjne, nie mam wyczucia w ich przygotowaniu i cały czas dążę do przygotowania takich najlepszych z różnym skutkiem.
W przygotowaniu tego dania prym wiedzie moja żona. Tytuł odziedziczyła po mojej babci, która robiła najlepsze na świecie naleśniki.
Na moje szczęście - nieszczęście, żona poszła kilka ulic dalej dziadków odwiedzić, a mojemu bąblowi zachciało się na kolację naleśników z ulubionym serkiem.
To działam, jupi...
-jajko
-3 łyżki mąki
-starta skórka z połowy pomarańczy
-serek na słodko
-mleko 3/4 szklanki
-woda gazowana 3/4 szklanki
-cukier waniliowy paczuszka
-kakao gorzkie
-cukier puder
Jajko ubijamy z cukrem pudrem na puszystą pianę. Wlewamy mleko dalej ubijając, dodajemy mąkę i wodę i dalej ubijamy. Ciasto musi być bardzo napowietrzone. Ubijamy mikserem około 5 minut. Dodajemy skórkę pomarańczową i mieszamy delikatnie.
Do ciasta dodałem pół łyżeczki oleju rzepakowego, dlatego naleśniki smażyłem na ceramicznej patelni bez tłuszczu.
Według mnie pozostawiają wiele do życzenia. Żony w każdym razie nie dogoniłem i już nie dogonię. Synek pożarł dwa duże. Nie pociesza mnie to jednak, bo on wszytko je co słodkie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz