Miałem dziś pół godziny na przygotowanie posiłku wraz ze spożyciem. Okazuje się, że w 15 minut można wiele. Pierwotnie plan był taki, że dziś nic nie jemy, zagrzejemy sobie tylko parówki i to nas nasyci. Żona Ma jednak mnie zmobilizowała, ale żeby tak słodko nie było, to zrobiłem coś pod swój kubek smakowy.
Dlaczego pod własny?
Każdy z Was pewnie ma coś, czego nigdy nie chciał spróbować, nie chciał nawet myśleć o możliwości zjedzenia tego. Ja mam tak z nerkami, które kiedyś podano mi podstępem, a Żona Ma, ma tak z czarnym makaronem. W smaku wiele się nie różni od tego niebarwionego atramentem mątwy, ale gdzieś tam w jej głowie jest zaczepiona myśl, że to właśnie coś z obślizgłej, pożal się boże ośmiornicy. Tak, więc zmusiłem Żonę Mą do zjedzenia tego cuda i ubaw przy tym miałem niezły, bo pierwszą połowę jadła z zamkniętymi oczami. Bądź co bądź radość miałem wielką, bo zjadła wszytko i chyba jej smakowało.
Do rzeczy; użyłem:
-tagliatelle z atramentem mątwy
-por część biała, przechodząca w zieloną
-sól, pieprz cytrynowy
-bazylia i oregano; świeże
-masło klarowane
-ser topiony edamski
-dwie łyżki parmezanu
-gorgonzola; duża łyżka
-wino półwytrawne, białe
-śmietanka 18%
Na maśle w rondlu szklimy por, dodajemy sól, pieprz i bazylię. Podlewamy białym winem. Gdy lekko odparuje wrzucamy po kolei sery intensywnie mieszając do momentu uzyskania jednolitej masy. Wlewamy śmietankę, mieszamy, pieprzymy i dodajemy oregano.
Ugotowany makaron wrzucamy do rondla podrzucając nim na okrągło, ale w poziomie, tak by sos oplótł jego powierzchnię.
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz