sobota, 14 lutego 2015

Nie-kulinarne przemyślenia, czyli 7 rzeczy, które mnie irytują w Walentynki.

Mój blog, nie? A jak mój to sobie będę pisał, co mi się podoba. Oczywiście główny pion będzie zachowany, w końcu gotowanie to przecież to, dzięki czemu funkcjonuję szczęśliwie na tym świecie, zaraz po moim Synku i Żonie, w tej właśnie kolejności. I nie piszę tu tylko o dostarczanych organizmowi memu kalorii i innych wartości odżywczych, a realizowaniu siebie poprzez gotowanie.

Do sedna jednak. Jak mnie coś najdzie, to muszę się wykrzyczeć, wypowiedzieć i wyżalić. Tak już mam, ja choleryk, który poprzez niemal epileptyczne spazmy wyrzucam z siebie z siłą wodospadu wstrętne, krążące po moich jelitach złe myśli.
I tak wykorzystując to miejsce wpiszę się na dobre w nowy cykl nie związany z gotowaniem. No może nie będzie to cykl, bo kto wie, kiedy mnie znów najdzie potrzeba. Jednak w końcu najdzie, wierzcie mi, a i tak najlepiej w ogóle nie czytajcie tego, bo i po co.

Dziś pierwsze "Nie-kulinarne przemyślenia, czyli..." rzecz będzie o Walentynkach i o tym, co mnie w nich wkurza.

1. Tandeciarstwo. Już pod koniec stycznia wszystkie sklepy, markety dostarczają memu chętnie poszerzającemu horyzonty wzrokowi, różnych bzdur z kamionki, plastiku i pluszu ozdobionych nierzadko przeróżnym glitterem. I po co to? Kupisz takie serduszko, czy misia, a on i tak od dnia następnego, nawet jeżeli  znajdzie jakieś swoje miejsce na półce z bibelotami, w końcu przykurzony trafi do kosza, lub do piwnicy.

2. Brak miejsc. Znajdź w restauracji, czy w jakimś ciekawym klubie miejsce siedzące, tak bez dokonanej wcześniej rezerwacji. Graniczy to z cudem. No chyba, że jest to jakaś restauracja przed znanymi rewolucjami. Chociaż często niestety i po tych rewolucjach są wolne miejsca.

3. Kwiaty. Każda kobieta lubi dostawać kwiaty; podobno. A jak mówi, że nie lubi, to kłamie, bo lubi. Kwestia jest nie tego, czy lubi dostawać, a taka, żeby odpowiedni kwiat wybrać do bukietu; taki, który lubi. Zamieszałem. Sedno w tym, aby oczywiste nie było to, że dostanie kwiaty w Walentynki, czy w innym przewidywalnym terminie, a w każdy inny szary dzień. To z pewnością ją bardziej ucieszy, a i poprawi sytuację ekonomiczną nie jednej kwiaciarni.

4. Na siłę. Ja zawsze wszystko robię na przekór. Już tak mam i koniec. Nie twierdzę, że za każdym razem wychodzi mi to na lepsze, ale taki podły charakter mam i już. Irytuje mnie, że w tym dniu większość chce coś planować, robić wspólnie, bo przecież tak trzeba. A właśnie, że nie trzeba. Do kina można również pójść dzień po. Będzie nawet przyjemniej, kameralniej i ciszej. Mniej całujących się mlaskaczy na sali.

5. Odrzucanie tradycji. Nie twierdzę, że Walentynki są złe. Każde święto jest potrzebne i ustanowione po coś. Piszę tylko, że nie podoba mi się to, co z Walentynek zrobiono. Jedna wielka komercyjna kadź, która rozpowszechnia nie to co istotne - miłość, a to co w dzisiejszych czasach powszechne - konsumpcjonizm. Pamiętam jak to było kiedyś, dostawało się kartkę walentynkową z cichym wyznaniem, albo zwyczajnie z wyrazami sympatii i to było coś!

6. Nieoryginalność. Sami sobie odpowiedzcie na pytanie, co robicie w Walentynki? Kino, teatr, kolacja? No właśnie! Spopularyzowane pielgrzymki do nieświętych miejsc pseudokultury na kolejną specjalnie nakręconą na ten dzień komedię romantyczną, której większość facetów i tak nie chce oglądać. I po co? Patrz punkt 4.

7. Zaręczyny. I tu się odzywa mój kobiecy pierwiastek. Nie wiem jak Wy drogie Panie, ale ja bym nie chciał być w sytuacji, w której facet wręcza mi pierścionek zaręczynowy właśnie w Walentynki. To takie zwyczajne. Panowie, apel do Was, oświadczyny to jedno z najważniejszych wydarzeń w życiu, nie tylko kobiet. Wymyślcie coś oryginalnego.

Nie oceniam nikogo. Daleki od tego jestem. Subiektywnie podchodzę do tematu, jako socjolog z zamiłowania. Nie zmuszę się do obiektywnej oceny. 
Jestem przekonany, że aby obdarować kogoś miłością, nieważne, czy do dziewczyny, żony, czy dziecka, trzeba być. Po prostu być. Zawsze, nie tylko w Walentynki. Ktoś mi powiedział, że to poprzez dzisiejszy świat pędzimy i zapominamy, przechodzimy obok i to jest ten dzień, który ma nam przypomnieć. Nie trudno się z tym nie zgodzić, jednak to od nas zawsze będzie zależało, czy pamiętać chcemy i będziemy.

Cycero kiedyś napisał, czy powiedział "Dom bez książki, jest jak ciało bez ducha". Wykorzystując jego słowa napiszę "Dom bez miłości, jest jak ciało bez ducha" i takiego domu sobie i Wam nie życzę.



grafika pobrana z tej strony